Powered By Blogger

sobota, 19 lipca 2014

Przepraszam :(


Witam
Więc bardzo was przepraszać jam, gdyż rozdziałów brak, lecz jam się poprawić w sierpniu...


Tak, dopiero w sierpniu.
Tak jakoś wyszło, że 2 tygodnie (chyba, jak się pomylę to mnie nie bijcie) od ostatniego rozdziału dalej był 1 komentarz, więc czekałam na więcej.
Dlatego piszę jasno i wyraźnie, że ja nie mam ochoty ciągle pisać noty typu "Nie ma komentarzów - nie ma rozdziału" i bardzo proszę kto czyta zostawia komentarz z opinią. Jeśli nie, blog zostanie zawieszony/usunięty.
To jedna sprawa, a druga to tak jak już pisałam. 
Tak wyszło, że czekałam 2 tygodnie a akurat jakiś tydzień temu przyjechała moja kuz z Niemiec na 18 dni (do końca lipca). Zrozumcie mnie, nie będę pisać rozdziałów kiedy mam kuzynkę na głowie.
Więc next będzie jakoś na początek sierpnia, może troszeczkę dłużej (no, muszę mieć wenę, czas i tak daalej...).

Więc żegnam cześć. ):

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 10

Kiedy kończę jeść, jest już 9.30, a ja dalej w pidżamie. 
Szybko idę do sypialni, biorę swoje ubrania i idę do łazienki. Lepiej nie kusić losu, ktoś może wejść...;p.
Wychodzę, a w progu widzę...

...Nathana. Z bukietem róż O.O
Patrzę na niego z rozdziawioną buzią zaskoczona. Że niby co ?! Czyli jednak ktoś coś mu powiedział...Dziwne, bardzo dziwne...

- Wszystkiego najlepszego dla mojej kochanej dziewczynki ! - krzyknął i mnie objął. 

Tuliliśmy się tak troszkę czasu aż w końcu się od siebie odkleiliśmy. Wzięłam kwiaty, weszłam do kuchni, znalazłam jakiśtam koślawy wazon, nalałam do niego wody i wsadziłam do niego różyczki. Pięknie w nim wyglądały, szczerze powiem;p.
Wróciłam do miejsca, gdzie wcześniej był Nathan, ale teraz tam go nie było...Dziwne, znowu bardzo dziwne...
Chowa się. Na pewno się chowa. 

- NAAAAAAAATHAAAAAAN ! - rycze na cały głos.

Uuups...Chyba troszkę za głośno, cały hotel mnie może usłyszeć...

- AAAAMYYYYYY ! - ryczy na mój ryk.
- NO, CHODŹ TUTAJ ! - krzyczę już troszkę ciszej.
- DOOOOBRAAA ! - słyszę znowu.

Już po chwili JaśniePan zjawia się koło mnie.

- Gdzie byłeś, kiedy ja poszłam do kuchni ? Gdzie poszedłeś ?
- No co, nawet z toalety skorzystać nie można ?! - pyta retorycznie.
- Co ? To ty w toalecie byłeś ? - zaskoczona.
- No...

To jest PrzeDziwne. Jakim cudem on był w łazience, a krzyk/głos/ryk było słychać z tak dala...? Nie wiem jak on to robi, ale ma przestać, bo się wkurzam.


***

Godzina: 14:15. Jem: Obiad. Z: Nathanem. Gdzie: Na dachu...>.>

- Nathan ? 
- Tak ?
- Czemu jemy obiad na dachu ?
- Bo tak ja chciałem.
- Ale czemu ?
- Bo po pierwsze są twoje urodzinki, po drugie to jest mini-niespodzianka, a po trzecie cały dzień trzeba być dla ciebie teraz miły.
- Aha, czyli jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ? 
- A zwykle nie jestem fajny ?
- Ej, no weź. Bo się zawstydzę...Lepiej odpowiedz mi na moje pytanie.
- Yyyymmm...Nie pamiętam. Powtórzysz ? - uśmiechnął się.
- Czy jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ? - powtórzyłam na jego prośbę patrząc w jedzenie.
- No, sądząc po twojej odpowiedzi z zarumieniem wnioskuję, że cały czas jestem fajny. Więc w ten wyjątkowy dzień trzeba być jeszcze fajniejszym.
- Eeemmm...Ok, może być. Pokomplikowałeś swą wypowiedź, ale rozumiem - uśmiechnęłam się.

Kiedy skończyliśmy była 14:25. Dość szybko jak na ciągłe gadanie Nathana, przez które kawałka jedzenia nie mogę wsadzić do buzi.

Szybko zabieram się do sprzątania naszego dzieła na dachu. 
Jednak Nathan dalej opiera się o mur pisząc coś w telefonie.
Kręcę głową nie dowierzając. Czyli już do tego doszło, żeby kobieta robiła wszystko za mężczyznę...?

- Eej, milordzie...?
- Taaaak ? - zapytał nie odrywając wzroku z ekranu telefonu.
- Może by milord zdecydował się jednak ruszyć swój królewski tyłek i pomógłby mi sprzątać ? - spytałam patrząc na niego
- A po co ? - odpowiedział zdziwiony pytaniem na pytanie w końcu patrząc na mnie.
- Jak to: po co ? Urządziłeś wspaniały obiad ? Urządziłeś. Więc teraz resztki z tego wspaniałego obiadu trzeba posprzątać ! - podniosłam głoś podkreślając słowo 'posprzątać'.
- Ale po co ? Przecież obsługa hotelu tutaj przyjdzie za niedługo i zrobi to za nas. Więc po co się męczyć ? - w tym momencie jak na zawołanie na dachu zjawił się pan obsługi - No właśnie o tym mówiłem.
- Ale o czym, jeśli można wiedzieć ? - spytała obsługa.
- O tym, że my nie musimy sprzątać - powiedział i spojrzał na mnie znacząco - Dobrze, chodźmy już. Do pokoju - znów powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy razem do naszego pokoju odstawiając telefon na stół.

- To co chcesz robić ? - spytał mnie, kiedy usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
- Hmmm...A jest coś ciekawszego ? - również zapytałam wskazując pilotem na telewizor.
- Jest. Nawet bardzo - powiedział wyrywając pilot z mojej ręki, po czym wyłączył urządzenie.

Ściągnął mnie z kanapy przyciągając do siebie. Oparł swoje czoło o moje i patrzył głęboko w oczy. Nagle mnie pocałował i tak trwaliśmy do momentu, gdy do pokoju wszedł pan z obsługi. Odskoczyliśmy od siebie, po czym udawałam że strzepywałam coś z spódnicy. A Nathan, że poprawiał włosy przed lustrem.

- Uuoops...Przepraszam, że przeszkadzam, ale kiedy sprzątałem po państwa obiedzie na stole znalazłem telefon - powiedział.

Nathan kiedy tylko dotarły do niego słowa tego gościa w mgnieniu oka wyrwał swoją świętość. Oczywiście, bez telefonu nie ma życia.
Po tym nic nikt nie mówił i zapadła niezręczna cisza.

- Dobrze, to ja już pójdę dokończyć swoją pracę na dachu - powiedział pan z obsługi i pospiesznie zamknął drzwi do nas.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Hej
Znowu ze spóźnieniem rozdział, ale jest. No i się cieszymy wszyscy razem xD
Mam nadzieję, że dobre świadectwa macie ;)
Nie mam za bardzo co pisać, może tylko tyle, że rozdział znów do dupy ;/
Wchodźcie oczywicha tu http://kochanydealer.blogspot.com <3

Ahh zapomniałam dodać, że na samej górze znajduje się ankieta, zapraszam do głosowania :3

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 9

On obszedł mnie dookoła i znowu stanął przy moim łóżku. 
Znowu ja się obróciłam do niego tyłem.
Zrezygnował.
Położył się na łóżku, a po chwili wstał.
Zaczął coś majstrować z łóżkiem. 
Moja ciekawość wygrała, musiałam się obrócić.
Nathan...przysuwał swoje łóżko do mojego ?!?! SERIO ?! Co on wyprawia ?!

- Ejejejeeeej ! Nie pozwalaj sobie na za dużo ! - uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko;p.


Skończył, skoczył na łóżko i objął mnie ramieniem patrząc mi w oczy.

- Dobra, dobra ! Koniec ! Koniec tego romantyzmu ! - powiedziałam przymrużając oczy, po czym znów obróciłam się do niego tyłem.
- Eee...Szkodaa... - wymruczał.
- Nie szkoda, jutro sobie poromantyzujesz - mruknęłam.
- No...Okey...Niech ci będzie... - i udał obrażonego.

Odpuścił. Na szczę...

- NATHAN !!! PRZESTAŃ ! JEST 22.00 W NOCY ! JA CHCĘ SPAĆ ! - ryknęłam na całe gardło, gdy uszczypnął mnie kilka razy w tyłek.
- NO DOBRA, TO DOBRANOC ! - ryknął również, przedrzeźniając mnie.


****

Dzień 10. Godzina 8.50. Miejsce: łóżko.

If you ain’t talkin money I don’t wanna talk
You can tell I got that sack just by the way I walk
I’m the shit, face it
You niggas basic

Serio ? Kto może o tej godzinie dzwonić...?
Zwlekam się z łóżka, po czym podchodzę do komody, na której znajduje się mój telefon.
Patrze na numer...Zastrzeżony. Hmm...
Decyduję się odebrać.

- Halo ?
- Dzieńdobry. Czy dodzwoniłem się do uczestniczki obozu pewnego ? - zatkało mnie - Chciałbym znać numer pokoju pani - usłyszałam śmiechy.
- A kto mówi ? - spytałam.
- Jak kto mówi ? Radio RMFMAXXX mówi ! - tym razem ja się zaśmiałam - Niemożliwe...
- A jednak ! No, to co robisz, Amy ?
- Jaa... Ja właśnie się wstałam, bo mnie obudziliście - powiedziałam zaspanym głosem
- Oooj...No cóż, przykro nam, ale to wszystko tego popaprańca wina ! Nathana wina ! On nas na ciebie kochana zamówił, żebyśmy cię obudzili. No to budzimy ! - śmieszki - No i oczywiście - tak jak napisał do nas w wiadomości - przekażemy ci Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin !
- Cooo ? Jakie urodziny ?
- To co, jednak nie masz urodzin ? - zmartwili się.
- Nie, nie o to chodzi. Nigdy mu nic nie mówiłam o moich urodzinach, kiedy mam...
- No, my się już nie mieszamy - znowu śmieszki.
- Chłopaki ?
- Taaaaak ? - spytali jednocześnie.
- Co wam dzisiaj tak do śmiechu ?
- Ano my mamy tak codziennie ! Trzeba uśmiechniętym być, a nie zdołowanym całe życie ! 
- Haha. No tak  - zaśmieszek.
- Dobra Amy. My musimy już kończyć, także żegnamy się. Aha, jeśli chcesz dać w ryj swojemu chłoptasiowi wejdź na rmfmaxxx.pl , wypełnij formularz z pobudką, a my do niego zadzwonimy i obudzimy ! Zachęcamy, zachęcamy ! Tak więc papaa i mamy nadzieję, że do usłyszenia.
- Dzięki na pewno skorzystam. Dzięki za telefon, paapaa !
- A teraz na antenie Clean Bandit i Rather Be ! - zasygnalizowali i wyłączyli mikrofon; - Okey, teraz możemy dłużej pogadać. Jakie masz plany na swoje urodzinki ?
- No, ogólnie to chciałam świętować jak wróce do domu, ale w takiej sytuacji musze z tym idiotą - zaśmialiśmy się na raz.
Usłyszałam grzebanie w zamku. Pewnie Nathan.
- Yyy...panowie, ja muszę kończyć, bo ktoś mi się dobija do pokoju, a zapewne to Nathan.
- No cóż...To go pozdrów !
- Pewnie. Więc papaaa !

Rozłączyłam się po czym podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam...obsługę.
 A jednak, to nie Nathan.

- Witam szanowną panią Michel ! - powiedział pan z obsługi przeciągając literkę 'l' - jak się dzisiaj pani miewa ?
- Yyy...No... Dobrze,a z jakiej to okazji ?
- No...Pan Sykes mówił, że pani ma urodziny...To jednak pani nie ma ? - spytał zbity z tropu
- Nie, nie. Znaczy tak, mam dzisiaj urodziny. Ale skąd wie Nathan...?
- Ahh, tego to ja też nie wiem, miła pani.
- Proszę mi nie mówić pani. Amy jestem, miło mi - powiedziałam uśmiechnięta i podałam rękę mężczyźnie.
- Conor, mi również miło - on też się uśmiechnął i podał rękę - To co, ja znikam ? - zanim zapytał wjechał stolikiem ze śniadaniem do pokoju - Aha, i tu jest karteczka - wskazał na kawałek papieru - od pana Sykes'a - oznajmił po czym się pożegnał i wyszedł.
Karteczka od pana Sykes'a, tak...? No i fajnie.

"Dla Amy, na urodziny. Smacznego :*. Nathan xx."

No i fajnie. Luksus. Peeeeełen luksus :3.
Po chwili zaczęłam jeść. Było tego mnóstwo. Mnóstwo jedzenia. Aż tak mnóstwo jedzenia, że jakbym wszystko zjadła to bym przytyła 5 kilogramów;p.

Kiedy kończę jeść, jest już 9.30, a ja dalej w pidżamie. 
Szybko idę do sypialni, biorę swoje ubrania i idę do łazienki. Lepiej nie kusić losu, ktoś może wejść...;p.
Wychodzę, a w progu widzę...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Hej hej heloł !
Od razu przepraszam, że musieliście tak dłuugo czekać ;/ po prostu to weny, czasu itd nie miałam, ale ogólnie to czasu ;) wybaczycie ?
Może, powtarzam - MOŻE - dodam coś w niedzielę (jak zdążę) w zamian za to, że tak długo mnie nie było.
Rozdział zepsuty w całości, bez sensu i tylko gadają. Nic się nie dzieje, a tak długo czekaliście. Ogromnie przepraszam :(
Mam nadzieję, że next wyjdzie mi lepszy ;)
W ogóle w poniedziałek jadę na dwudniową wycieczkę i strasznie się cieszę ;D
Na razie to tyle i do następnego rozdziału ! :*

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

czwartek, 5 czerwca 2014

Info ;_;

Hej ludzie...
W tym tygodniu rozdziału nie będzie, bo nie ma do tej pory więcej niż jednego komentarza.
Jeśli chcecie czytać TEGO bloga, to komentujcie.
Nie ma komentarzy = nie ma bloga ;_;
Wcześniej były przynajmniej dwa - trzy komentarze.
Wiem (mniej więcej) ile osób czyta mojego bloga, więc od wszystkich - powtarzam - WSZY-STKICH wymagam choć jednego komentarza. 
Zależy mi na tym...
Wkurzyłam się, więc nie pozdrawiam;p

środa, 28 maja 2014

Rozdział 8

"W końcu przestaliśmy się śmiać i usiedliśmy znowu po turecku na jego łóżku. 
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę, aż Nathan przybliżył swoją twarz do mojej. Cały czas dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły już zaledwie milimetry...Zaczął delikatnie całować moje usta...Boskie uczucie."


Nagle zerwał się. Zszedł z łóżka. Ja odruchowo również zeszłam. Stanęłam przed nim.

- Ppprzeppraszamm...- wydukał - Nie powinienem...

Już miał wybiegać z pokoju, lecz ja go złapałam za nadgarstek i przyciągnęłam do siebie, po czym wpiłam się w jego usta. Zaskoczony nie przerywał jednak naszego pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. 

- Ccco to byłoo ? - spytał zaskoczony.
- No...Ty zacząłeś więc ja powinnam się o to zapytać ciebie... - uśmiechnęłam się. 
- Ahha, no tak...Amy...Miałem ci to już powiedzieć kiedyś ale nie mogłem zebrać się na odwagę...Podobasz mi się od samego początku, od kiedy zobaczyłem cię w autokarze. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna tak szybko nie zawróciła mi w głowie - zaczął się jąkać.
- Ttty...Ty też mi się...podobbasz... - spuściłam głowę.
- To może my razem - wskazał na siebie, później na mnie - Ten tego wiesz...? - uśmiechnął się.
- No wiesz...Ja nie miałabym nic przeciwko - uśmieszek.
20.30
On tylko znowu się uśmiechnął i mnie przytulił. Oparł swoje czoło o moje i popatrzył mi głęboko w oczy. Lekko musnął moje usta. i znowu przytulił.
Kiedy już się od siebie oderwaliśmy ja zaczęłam:

- A tak w ogóle. Powiesz mi w końcu o co k'man z tymi twoimi wyjściami z przewodniczką ?
- Hmm...Pomyślmy...Nie - skrzyżował ręce na klacie - I ! Nawet nie próbuj ! - pogroził mi palcem gdy zauważył, że próbuję go zmusić do powiedzenia prawdy łaskotkami wyciągając ręce.
- No dobra... - obeszłam go od tyłu łapiąc go rękoma i przytulając. Jednak nie o to mi chodziło ;). Obróciłam go w swoją stronę i znowu zaczęłam łaskotać.

Nawet nie wiem, kiedy minęło tyle czasu. Była 21.10. Poszliśmy więc na dół zjeść kolację.
Kiedy już skończyliśmy, to wyszliśmy z powrotem na górę. 
W progu potknęłam się o dywan i wylądowałam na podłodze. 
Udawałam, że śpię. Chciałam zobaczyć, co zrobi Nathan.
On w pierwszym momencie tylko stanął jak wryty. Wiedział doskonale, że ja udaję chrapiąc. 
Najpierw poszedł do kuchni wypić szklankę wody, a potem wrócił do mnie i przerzucił przez ramię.
Wszedł do sypialni i rzucił mnie na łóżko. 
Ja jak oparzona od razu wstałam z niego i popatrzyłam zdziwiona na Sykes'a.

- I tak niby się zachowuje gentelman ?? Rzucając swoją "dziewczynę" na łóżko ? - zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów.
- Czemu "dziewczynę" ? - spytał ze smutnymi oczami.
- Oj no dobra nie czepiaj się. Po prostu jest za wcześnie, za krótko się znamy abym mówiła, że jestem twoją dziewczyną - wzruszyłam ramionami.
- Okey. Idziemy spać - jednak ja nie miałam najmniejszego zamiaru iść spać, więc poszłam do salonu i usiadłam na kanapie - JUŻ ! - krzyknął gdy zk'mał co ja chcę robić.
Lecz ja udawałam, że go nie słyszę. Dalej siedziałam na kanapie i przemieniałam kanały w telewizorze.
 On zauważając to, że nie chcę z nim iść jednym susem był już przy mnie.
 Zabrał pilot, wyłączył telewizor i wziął mnie na ręce.
Tym razem położył mnie delikatnie. Całkiem całkiem. Jeszce trochę, a będzie miał wprawę.

- Powiedziałem idziemy spać to idziemy spać, nie ? - mruknął mi do ucha.
- Ale ja nie chcę - odwróciłam się na drugi bok, czyli do niego tyłem.

On obszedł mnie dookoła i znowu stanął przy moim łóżku. 
Znowu ja się obróciłam do niego tyłem.
Zrezygnował.
Położył się na łóżku, a po chwili wstał.
Zaczął coś majstrować z łóżkiem. 
Moja ciekawość wygrała, musiałam się obrócić.
Nathan...przysuwał swoje łóżko do mojego ?!?! SERIO ?! Co on wyprawia ?!

- Ejejejeeeej ! Nie pozwalaj sobie na za dużo ! - uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko;p.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hejoo !
Na samym przepraszam, strasznie okropnie wgl masakra zepsułam rozdział :/
Miał być inny, ale wyszedł jak wyszedł. Z tym całowaniem to mnie tak ostatnio zdołowało, że musiałam coś weselszego napisać. W sumie nie wiem, czy to jest coś weselszego :D
No, ale jest.
Krótki jak zawsze;p.
A i jeszcze przepraszam, że taki krótki a długo (no nie wiem czy to długo, ale załóżmy że długo) mnie nie było. 
W ogóle miał być dłuższy, miałam inne pomysły, ale jakoś nie umiałam tego złożyć w całość.

A tu taki apel;p :
Wchodźcie na tego bloga http://kochanydealer.blogspot.com .
Jest mojej znajomej ;)
Prosiłabym, abyście wchodzili do niej, komentowali i tak dalej.

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

A więc do następnego rozdziału :* xx

niedziela, 18 maja 2014

Notka

Hej ludziszka !
Nie, nie rozdział :/
Nie wiem, czy będzie rozdział w tym tygodniu (tzn w przyszłym :D no wiecie xD).
Czemu ?
Bo mam masę nauki, zadań i swoich obowiązków. Po prostu nie wiem czy będę miała czas...
Mam nadzieję, że się nie wkurzycie :P
Pozdrawiam ! 

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 7

- Halo ? Dobry wieczór. Proszę jak najszybciej przyjechać pod - piiiip (ulica xD) -. Zdarzyło się włamanie. Szybko ! - i zakończyła rozmowę - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze...Zaraz przyjadą i go zabiorą...

Zostawiła mnie na chwilkę w łazience. 
Oparłam się o ścianę i zjechałam na podłogę.
Schowałam głowę w dłonie...
Zaczęłam płakać...

PERSPEKTYWA RECEPCJONISTKI

Wyszłam z łazienki. Zaraz potem za ladę. Rozglądnęłam się...tak. Wybiegł jakiś facet z windy szukając kogoś wzrokiem. Pewnie tej dziewczyny, co przyszła do mnie z płaczem.
Hmm...Zainterweniować ?? Może lepiej nie. Jeszcze mi coś ten szaleniec zrobi.
Poradzą sobie.
Policja już przyjechała.
Zabierają go...
Chwila...
Teraz do hotelu wbiegł zdezorientowany jakiś chłopak...Też kogoś szukał...
Już widziałam gdzieś tą twarz...
Wiem !
Przecież to ten chłopak, który ma pokój z tą dziewczyną...Pójdę do niego i go poinformuje o zdarzeniu.

- Dobry wieczór Panu.
- Dobry wieczór...Mogłaby pani wyjaśnić mi, o co tutaj w tym wszystkim chodzi ? Jakiegoś faceta wyprowadza policja...
- Tak. Proszę chwileczkę poczekać.
Poszłam po dziewczynę. 
Przyprowadziłam do chłopaka. Od razu rzuciła mu się w ramiona. No cóż...Nie będę już przeszkadzać.

PERSPEKTYWA AMY

Byłam sama w łazience przez około 5 minut. Mało nawet, a tak dużo się stało. 
Już wyprowadzili tego mężczyznę. Ufff...Jeszcze tylko Natha teraz by brakowało !

- Proszę iść ze mną - yea ! W końcu po mnie przyszli !

Podniosłam się.
Pani zaprowadziła mnie przed ladę, a stał tam...Nathan...
Od razu rzuciłam mu się w ramiona. 
Uśmiechnęłam się. 
Z zadowoleniem wdycham zapach tych cudnych perfum. 
Brakowało mi tego.
On z wahaniem położył ręce na moich biodrach. Nie wiedział, czy mógł.
Ale ja tego bardzo potrzebowałam. Bardzo, ale to bardzo potrzebowałam jego bliskości. Nie wiem czemu.

- Chodź do pokoju. Musisz mi wszystko wytłumaczyć - powiedział Nathan.

I poszliśmy.
Usiadłam na łóżku po turecku, on naprzeciwko mnie.

- Więc ? Co się stało ??
- No, najpierw jak wyszłam z łazienki, jak się skończyłam kąpać to zobaczyłam tą karteczkę na komodzie - i pomachałam mu przed oczami tą karteczką - No i jakiś czas później usłyszałam szperanie w zamku od drzwi. Myślałam, że to ty i nie przejmowałam się. Jednak kiedy ten ktoś już grzebał w tym zamku dobre 10 minut to się przejęłam. Na szczęście najpierw spojrzałam przez wizjer - tu wstrzymałam oddech - I nie zobaczyłam ciebie. Przestraszyłam się, bo zobaczyłam jakiegoś gościa ubranego na czarno. Od razu pobiegłam do sypialni i schowałam się pod łóżkiem. Myślałam, że mnie nie znajdzie. Myliłam się. Jak już wszedł, a zrobił to zaraz po tym, jak odbiegłam od drzwi, to pewnie słyszał mój bieg. Długo pod tym łóżkiem - pokazałam na łóżko Natha - sobie nie posiedziałam. Bo, jak już powiedziałam, on od razu przyszedł. Wyciągnął mnie i zaciągnął do salonu. Przed tym jednak zakleił mi usta taśmą. Jak już byliśmy w salonie, rzucił mnie na łóżko i poszedł do kuchni. Po chwili przyniósł ze sobą krzesło. Postawił je w takiej odległości od drzwi, żeby można było je otworzyć na oścież. Wziął mnie i posadził na tym krześle. Kazał mi tam siedzieć, a on zaraz wróci. Poszedł do kuchni. No ale wiesz...ja nie mogłam. Uciekłam. Wybiegłam najpierw z pokoju, później przed hotel. Wróciłam. Do recepcji. Tam, ta pani mi pomogła. Zadzwoniła po policję. A dalej...to już wiesz - i uśmiechnęłam się. On również.
- Och...Nie wiem co powiedzieć...Bardzo cię przepraszam...
- Na co mi twoje przeprosiny ?? - tak, postanowiłam na niego nakrzyczeć - Czy akurat musiałeś wyjść, kiedy ten ktoś miał zamiar się tu włamać ?! Dlaczego miałeś takiego cela ?!
- No, Amy...Ale skąd mogłem to wiedzieć ?
- Ja wiem, że ty nie wiedziałeś o tym. Nikt z nas o tym nie wiedział. Ale nawet nie wiesz, jak bardzo się przestraszyłam !
- Pewnie wiem. Jakbym to ja został napadnięty, to też bym się tak zachowywał.
- No, może. Ale za to musisz ponieść karę !!! - krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać. 

On zaczął się wiercić i drzeć jakby go obcierano ze skóry. Rzucał się po łóżku jak nienormalny.
W pewnym momencie przekręcił mnie tak że teraz ja leżałam plecami na łóżku, a on na mnie. Zaczął mnie łaskotać. 
W końcu przestaliśmy się śmiać i usiedliśmy znowu po turecku na jego łóżku. 
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę, aż Nathan przybliżył swoją twarz do mojej. Cały czas dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły już zaledwie milimetry...Zaczął delikatnie całować moje usta...Boskie uczucie.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
No hej, ludziszka !!!
Hyhy :P...Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tą scenkę pod koniec :P. 
Sceny od zaczęcia rozmowy z Nathem i Amy do pocałunku są dedykowane dla Olesław Nathaniel <3 
Rozdział znowu krótki, ale mam taki sposób, żeby pisać tego typu długości a w takim czasie jak dotychczas ;).
No i oczywiście bardzo bardzo bardzo baaaaaardzo proszę, aby komentować mojego blooga :*.
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 6

- Wyłaź ! Już ! - krzyknął do mnie ten gościówa.
Że co ? Już mnie zobaczył ? Jak mnie znalazł ? Skąd wiedział, że tu jestem ? Przecież mnie nie widział ! 
Próbowałam udawać, że mnie tu nie ma, że ma przywidzenia. Więc bardziej zagłębiłam się pod łóżkiem, próbując zrobić to bezgłośnie. Jednak im dłużej nie dzwoniłam po policję, tym czułam się bardziej niebezpiecznie...Przez tego...złodzieja ? Chyba tak...Może nawet to ten sam jest, co wczoraj. W parku... Albo jeszcze lepiej ! Może to porywacz...? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi...
Czułam się bezradna...Na pewno, jakbym zaczęła mówić do telefonu, ON by mnie usłyszał...Pewnie mógłby mi nawet podciąć gardło. 
Boję się ! Naaaathaaan !!! Przywołuję cię !!! JUŻ ! NATYCHMIAST !!!

- Hej...Słońce, nie myśl, że sobie, że cię tak samą zostawię ! - i zaśmiał się.

Cccoo ? Czzzyli już nie mam szans...Albo mnie zabije, albo mi coś bardzo bardzo bardzo złego zrobi...Nie myślę, żeby sobie odpuścił. No dobra, siedzimy dalej. Dobrowolnie nigdy nie wyjdę ! 

- No wychodzisz ty czy nie ?! Może mam ci pomóc ?! - krzyknął znowu.

Ja dalej nic sobie z tego nie robię, ponieważ nie miałam najmniejszego zamiaru wychodzić !
Od jego przyjścia do teraz minęło chyba już może z 40-45 minut...Trochę długo, nawet nie czułam jak ten czas szybko leci...
Cały czas patrzyłam spod łóżka na nogi tego gościa. Po chwili zauważyłam, jakby chciał się zniżyć. Tak też zrobił, a kiedy był już na moim poziomie, zaczął się patrzyć na mnie...Takim wzrokiem, jakby chciał mnie zjeść...Dziwne...
I ! I nagle mnie olśniło ! Co jeśli ten...Ten...No ok, ten "zboczeniec" chce mnie no wiecie...Ekhm ? (SRY NIE UMIEM PISAĆ O TAKICH RZECZACH XD) Taka opcyja tyż istnieje...
Patrzyliśmy tak na siebie kilka sekund, aż sobie przypomniałam. No przecież, ja nie chciałam, żeby mnie zobaczył ! A teraz tylko pogorszyłam sprawę...
Szybko odwróciłam głowę. Jednak on był szybszy i zwinnie złapał mnie w tali i wyciągnął spod łóżka. 
Zaskoczyło mnie to. On nie był taki miły. No w sumie, czemu się dziwić ? To jakiś bandzior...Na pewno. 
Dlaczego nie był taki miły ? Bo od razu jak mnie wyczołgał spod łóżka zakrył mi usta ręką i wyprowadził z sypialni. 
Weszliśmy do salonu. Rzucił mną na kanapę z dużej odległości, dlatego zabolała mnie głowa. Po tym podszedł do mnie i nakleił na usta taśmę. Taką, jak w filmach. 
Na chwilę poszedł do kuchni. Nie wiem po co. Po chwili wrócił z krzesłem w rękach. 
Postawił je przodem do drzwi. Krzesło było w odpowiedniej odległości, aby można było drzwi otworzyć na oścież. 
I tu zaczęła się męczarnia.
Podszedł do mnie i pociągnął za nadgarstek. Wstałam przymusowo.
Posadził mnie na krześle i rozkazał:

- Siedź tu ! Zaraz przyjdę - poszedł do kuchni.

Musiałam !
Po prostu musiałam !
Wstałam z krzesła.
Podeszłam do drzwi, na moje wielkie szczęście były blisko.
Otworzyłam je. Wyszłam. Spojrzałam jeszcze w stronę kuchni...Jeszcze nie wyszedł.
Zamknęłam je. 
Zeszłam szybko po schodach.
Pacnęłam się w czoło. Przecież mogłam pójść do pani przewodniczki...Nie, nie. Jej i tak nie ma bo z tego co pamiętam, to zabrała gdzieś Natha...
Wybiegłam przed hotel...
Nie, nie wróć, Amy ! Wróć do hotelu !
Tak. Wróciłam do recepcji.

- Pomóżcie mi !! - krzyknęłam z płaczem do recepcjonistki.
- Dobry wieczór pani. Co się stało ? - spytała zdziwiona.
- Dobry. Ja jestem Amy Michel. Przyjechałam tu do hotelu na obóz. Jest nas spora grupka. W moim pokoju jest jakiś bandzior...Mojego współlokatora pokoju nie ma. Wyszedł. Nie wiem, co ON mi chce zrobić ! - wykrzyczałam.
- Spokojnie. Ale kto ? Jaki bandzior ? - znowu spytała wyraźnie zszokowana.
- Nie wiem ! Nie znam go ! Włamał mi się do pokoju niedługo po tym, kiedy mój towarzysz wyszedł !
- Dobrze...Proszę tu - i zachęciła mnie ruchem ręki, abym do niej podeszła. Tak też zrobiłam. Zaprowadziła mnie do łazienki personelu. Recepcjonistka podeszła do swojego współpracownika i coś szeptała do niego. Ten kiwał głową ze zrozumieniem.
Wróciła do mnie. Wzięła telefon z kieszeni.

- Halo ? Dobry wieczór. Proszę jak najszybciej przyjechać pod - piiiip (ulica xD) -. Zdarzyło się włamanie. Szybko ! - i zakończyła rozmowę - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze...Zaraz przyjadą i go zabiorą...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Dzieeeeńdooobry !!!
Hehe;p sorki że tak późno. Rozdział - no dobra, przyznam - jest dziś ciekawszy na pewno od reszty. W końcu coś się dzieje ! Oczywiście też przepraszam za to, że jest taaaki króciutki :/ Więęęc...Do następnego miśki ! :)
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 5

Dziś również dedykacja rozdziału dla Olesław Nathaniel :*.

****
Nathan poszedł w moje ślady. Ja jednak po chwili zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Wyszłam po 10 minutach, po czym poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Zjadłam i poszłam spać. Poprawka. MIAŁAM zamiar spać, ale nie mogłam zasnąć. Pan Sykes już dawno chrapał...No nie, on jest niemożliwy ! A jakby teraz złodziej wszedł do domu ? Nie myślałabym o tym, gdybym wiedziała, co stanie się jutro...
Leżałam w łóżku i rozmyślałam o dniu, który minął. Podsumowując: pobudka na podłodze, pytania do Nathana o tajemniczym wyjściu - oczywiście niczego ciekawego się nie dowiedziałam, wyjście z chłopakiem do parku, złodziej...Nic ciekawego...No dobra, złodziej to w końcu jakieś zjawisko...
Rozmyślałam i rozmyślałam, jednak wreszcie zasnęłam.

****
Rano obudziłam się (na szczęście) nie na podłodze. Uśmiechnięta w dodatku. Spojrzałam w bok...Nathan leży na swoim łóżku. Usiadłam i przeciągnęłam się. Nie obyło się bez ziewania. Wstałam i poszłam do łazienki ubrać się. Kiedy wyszłam, Nathan oczywiście mnie zaskoczył. Siedział na krześle. Ba, nawet ubrany był. Zrobiłam wielkie oczy w jego kierunku i szczena mi opadła. Jak on to robi ??? Nie wiem. Nie przejmowałam się tym. 
Potem zadzwonił dzwonek, a po chwili do naszego pokoju weszła obsługa ze śniadaniem, a razem z nią nasza przewodniczka.
- Dzień dobry. Jak się spało ? - zapytała.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Mi również - zaraz po mnie odpowiedział Nathan i uśmiechnął się.
- Idziemy dzisiaj na przechadzkę po okolicy. Można powiedzieć, że to jest taka wyprawa - uśmieszek
- Super ! - krzyknęliśmy chórem, po czym wstaliśmy z krzeseł z zachwytu. W sumie nie wiem, czym tu się ekscytować, ale no jakoś tak zareagowałam.
- No dobrze. Przyjdę po was, to znaczy zbiórka przed hotelem 15.30. Bądźcie punktualnie - i wyszła.
Zjedliśmy, pooglądaliśmy telewizję...Czas na zleciał szybko do tej 15.
Ja od razu, kiedy zobaczyłam na zegarku 14.59 poleciałam do łazienki. 
Umalowałam się, przypudrowałam nosek i tak dalej. Wyszłam z łazienki. Hmm...Co by tu ubrać...No, na pewno nic specjalnego. Przecież to tylko przechadzka po okolicy, jak to nazwała przewodniczka. Ubrana razem z Nathanem wyszłam przed hotel. Była już spora gromadka, jednak było punktualnie 15.30. Podeszliśmy do grupki i poczekaliśmy na resztę. Nie długo. Po 5 minutach wyruszyliśmy.
Najpierw skręciliśmy do parku. Tu już byłam, więc nie muszę opowiadać tych pięknych widoczków. Potem na plac zabaw. O dziwie, pani zgodziła się na prośby innych, żeby mogli tu chwile zostać i się pobawić. Pewnie, że to dziwne, ale takie ludzie to też ludzie i potrzebują trochę rozrywki.
Nathan pociągnął mnie w biegu za rękę w kierunku huśtawek. Lubię huśtawki. A zwłaszcza uwielbiam się na nich huśtać. 
Wracaliśmy już do domu. Było już po 19. Kiedy weszliśmy do naszego pokoju, ja od razu skierowałam się do łazienki wykąpać się. Tak, WYKĄPAĆ, ponieważ nie chciało mi się brać prysznica. Wyczarowałam w wannie wodę z pianą i do niej weszłam. Luksus. Pełny luksus. Mogłabym tak siedzieć godzinami.
W czasie relaksującej kąpieli w wannie po jakiś 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi, po czym nastała cisza. Pewnie wtedy Nathan szedł otworzyć. Potem głosy - pewnie z kimś rozmawiał. Były one ciche, dlatego nic nie zrozumiałam i też nie potrafiłam określić płci tego kogoś kto przyszedł. Nathan chwilę z tym ktośem rozmawiał. Usłyszałam kroki do kuchni. Później jakby do mnie, jakby Nathan chciał do mnie wejść. Jednak nie nacisnął klamki. Kroki znowu się oddalały, po czym usłyszałam zamknięcie drzwi. Nie przejmowałam się tym.
Po 20 minutach wyszłam z łazienki. Zaskoczyłam się, kiedy Nathana nie było w pokoju. Zamiast niego na komodzie koło łazienki leżała karteczka.

Hej
Pewnie kiedy kąpałaś się słyszałaś dziwne odgłosy. To była pani przewodniczka. Przyszła po mnie. Tak, w tej sprawie o której nie chciałem ci mówić. Nie wiem kiedy wrócę. Do zobaczenia xx ! Nathan

A więc to tak ! Zostawił mnie, porzucił, zostawił ! Na pastwę losu ! No nie ! Ok, nie histeryzujmy. Na pewno za niedługo wróci. Ogarniemy się, a Pan Nic Nie Chce Powiedzieć Bo Tak wróci później. 
Najpierw postanowiłam zadzwonić do rodziny. No tak, jest późno. Mogą spać. W sumie ja też już powinnam. Na zakończenie tego przepięknego dnia jednak zjem coś. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie tosta (narobię wam smaka, to jest mój cel ! xD) po czym wróciłam do salonu. Zjadłam oglądając telewizję. Potem poszłam się położyć. Pana Tajemniczego dalej nie było, jeszcze nie przyszedł. Jak tylko wróci postaram się wyciągnąć od niego wszystko...Zamyślenia jednak przerwało mi grzebanie w zamku. No tak, kto inny mógłby to być, jak nie Pan Sykes ? Grzebał i grzebał w tym zamku i nie mógł wygrzebać. Po pięciu minutach zdecydowałam się pomóc niezdarze. Podeszłam do drzwi, lecz stwierdziłam, że lepiej nie kusić losu. Najpierw spojrzałam przez wizjer...To. Nie. Był. Nathan...W takim razie kto to był ? Złodziej ? Niemożliwe...A jednak ! Modliłam się, żeby ktoś nagle zaczął się martwić o mnie. Ten idiota akurat musiał wyjść, kiedy ten niewadomokto miał zamiar się włamać ?! Boże...Co robić ?! Co robić, co robić...Nie wiem...Może zadzwonię po policję ? Nieee...Za dużo hałasu...Chociaż obawiam się, że i tak będę musiała. Może jednak zadzwonię po przewodniczkę ? Złapałam telefon, po czym pacnęłam się w czoło. Przecież ja nie mam numeru telefonu do niej. Tak samo z Nathem. No cóż, trzeba czekać. Nie ! W żadnym wypadku czekać ! Amy, chcesz, żeby ten niewadomokto, co stoi przed twoimi drzwiami napadł na ciebie ? Zadźgał na śmierć ? Podciął gardło ? On pewnie wszystko by mógł mi zrobić ! Dobra...Dzwonię po policję...I nagle...I nagle drzwi się otworzyły...Do pokoju wszedł jakiś gość w czarnym przebraniu. Wstrzymałam oddech...Chciałam wiedzieć, czy jest sam, czy może przybył do mnie z towarzyszami. Sam. Ufff...To dobrze. Jednak to nie zmienia faktu, że dalej tam jest. Dalej tam stoi i ma zamiar mnie zabić. Prawdopodobnie. Tak myślę. Szybko pobiegłam bezgłośnie do jakiegoś pokoju. Nie wiem do jakiego, bo było ciemno. Wszędzie. Wpadłam pod (obstawiam, że sypialnia ! :D) łóżko. No tak, jak małe dziecko. No ale co zrobisz, jak w twoim "domu" jest złodziej/porywacz ktokolwiek, kto chce cie zabić ? Zwinnie poczołgałam się tak, aby nie było mnie widać. Chciałam szybko, jak najszybciej zadzwonić po policję. Sprawdziłam w kieszeni...Cholera ! Został na fotelu w salonie...Chwila, przecież jest też druga kieszeń...Jest ! Wspaniale ! teraz tylko 997...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Siemaneczko ludziszka !
No, jest rozdział. Wiem, że krótki ale to dla pewnej osóbki, która mnie o to prosiła. Miał być jutro, ale jest dzisiaj :) . W końcu coś się dzieje ! Cieszycie się ? (tak wiem, że nie mam grona fanów, ale i tak piszę w liczbie mnogiej xD) No ja wiem, że się cieszycie ! Ograniczę się z dodawaniem rozdziałów. To na pewno. Więc...Do następnego rozdziału ! Myślę, że w tym tygodniu się jeszcze pojawi :) .
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 4

Następnego ranka obudziłam się nie na łóżku, co było dziwne. Spałam na podłodze. Nie wiem jak to się stało, ale zdziwiłam się, bo pamiętam przecież jak zasypiałam na swoim łóżku...
Byłam cała obolała. W sumie nie ma się czemu dziwić, jak człowiek całą noc leży na podłodze. 
Wstałam i położyłam się na łóżku. Miałam zamiar spać, ale wiedziałam, że mi się to nie uda bo było już po 9. Za niedługo powinno przyjść śniadanie, albo my pójdziemy na dół. 
Wzięłam swoje ubrania i poszłam do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Kiedy wyszłam, Nathan już nie spał. Przeciągnął się i powiedział zaspanym głosem:
- Dzieńdoberek pani
- Witam panie Nathanie. Jak się spało ?
- Dobrze, dobrze. A pani ?
- Mi wspaniale. Podłoga jest niezmiernie wygodna - powiedziałam ironicznie
- Jak to podłoga ? Spałaś na podłodze ?
- A co ? Na słuch ci padło ? - uśmiechnęłam się - Tak, obudziłam się na podłodze nie wiedzieć dlaczego.
- Ahaa... - uśmieszek.
- Idź do łazienki się ogarnąć, bo za niedługo będzie śniadanie.
Kiedy zniknął w łazience, ja wzięłam swój telefon i postanowiłam zadzwonić do mamy.
- Hej mamo.
- Cześć Amy. Czemu wczoraj nie zadzwoniłaś jak przyjechaliście ?
- Bo zapomniałam. Mieliśmy duuużo zabawy - skłamałam z nieokreślonym wyjściem Natha - Ciesz się, że w ogóle zadzwoniłam.
- Ja się bardzo cieszę, ale nawet gdybyś nie zadzwoniła ja bym to zrobiła - gadałyśmy długo, a jak skończyłam rozmawiać z mamą dała mi telefon najpierw tatę, z którym dosyć krótko gadałam, a później tata dał mi do słuchawki brata. Wszystkich kazałam pozdrowić.
Nawet przez ten czas Nathan nie wyszedł z łazienki. Przed chwilą skończyłam. Wyszedł Sykes. Niedługo potem przynieśli nam śniadanko. Było przepyszne. Jajecznica (JA osobiście nienawidzę jajecznicy :3) z chlebem tostowym i pieprzem...Mmm...Podczas jedzenia rozmawialiśmy.
Kiedy skończyliśmy przyszła sprzątaczka i zabrała wszystkie pozostałości po śniadaniu.
- To co, może powiesz mi co wczoraj robiłeś ? Gdzie, dlaczego i po co wczoraj cię zabrała nasza przewodniczka ?
- Emm... No to mnie zaskoczyłaś... - spuścił głowę
- Powiesz czy nie ?
- Niech pomyślę... Nie.
- Czeeeeeemu ?
- Nie mogę.
- Jak mi nie powiesz, to będę cię męczyła o to.
- Jak widać muszę to wytrzymać.
- Jak to: wytrzymać ?
- No normalnie. Nawet jakbyś mnie torturowała to ci nie powiem - uśmiechnął się.
- No wiesz co ?! Ja się obrażam !! - próbowałam udawać, że się obraziłam, ale nie wychodziło mi.
- No nie ! Nie obrażaj się, bo to nic złego. To... No, nie mogę ci tego zdradzić, ale nie masz się czego bać. To nie będzie nic strasznego - uśmieszek
- No dobraaa...
Poszliśmy popływać. Tym razem bez zbędnych wydarzeń, tak jak z wczoraj. Minęło nam to szybko. Po tym całym pływaniu Nathan zaproponował spacer po parku. Oczywiście się zgodziłam.
- Mam ubrać się normalnie, czy jakoś na bóstwo czy coś takiego ? - zapytałam gdy stwierdziłam, że nie wiem jak mam się ubrać.
- Jak chcesz. Mi to obojętne, po prostu chcę sobie pochodzić z tobą - uśmiechnął się.
- No okey.
Po 10 minutach byłam gotowa. Nie malowałam się, bo po co. 
Nathan jak tylko mnie zobaczył zarządził, że wychodzimy. Więc po wyjściu z hotelu skierowaliśmy się do parku. Od razu przy wejściu była kręta ścieżka, którą poszliśmy. Łaziliśmy tak i gadaliśmy bez sensu chyba 15 minut, aż zauważyłam biegnącego człowieka w naszą stronę. Był ubrany na czarno. Nie wydawało mi się to dziwne, bo to normalne, że niektórzy ludzie biegają po parku. W tym czasie jednak cały czas rozmawiałam z Nathanem. Cały czas go obserwowałam. Kiedy już był na wyciągnięcie mojej ręki, on wyciągnął swoją i sięgnął po moją torebkę. Biegł dalej, a ja dalej gadałam z Nathem. Dopiero po kilku sekundach zajarzyłam, co się stało. 
- Nathan, kurwa ! - krzyknęłam
- Co ? - spytał zdezorientowany.
- Tamten ukradł moją torebkę ! Nie widziałeś ?
- Nie - odpowiedział i w mgnieniu oka był już przy mężczyźnie. Kiedy już koło niego był, zatrzymał go i prawy sierpowy. Ja w tym czasie dobiegłam do nich i odciągnęłam Nathana od złodzieja. Wyrwałam mu swoją torebkę, po czym tamten wiał najszybciej, jak tylko mógł. Kiedy już go dawno nie było na horyzoncie, my się roześmialiśmy i nie mogliśmy przestać. To taki atak podobny do wczorajszego.
- Starczy emocji na dzisiaj. Wracajmy już do hotelu - powiedział gdy już się opanowaliśmy.
- Pewnie.
Od razu jak weszliśmy ja rzuciłam się na łóżko.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 
Hej !
Krótki, wiem. Nie mam co pisać. Więc nie pisze :D .
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 3

Dedykacja rozdziału dla Olesław Nathaniel i Agata Nowak. Pozdrawiam :* .
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Nathan na mnie pokrzyczał, ale przyjaźnie. W sumie nie wiem jak to opisać. W końcu przestał, a ja walnęłam się na łóżko. Zamknęłam oczy.
- Chce ci się spać ? - spytał Nathan. Ja od razu wstałam, jakby ktoś mnie uderzył. Potem ponownie się położyłam - Przestraszyłaś się ? - znowu spytał.
- Ja ? Nie. Niby czego ?
- No nieważne. Wygodne łóżko ?
- Moje wspaniale wygodne. Nie wiem, jak twoje. Mogłabym na swoim tak leżeć i leżeć wieczność.
Nathan się uśmiechnął i położył się na swoim łóżku. Stwierdził, że jego równie jest wspaniałe jak moje. Po chwili do naszego pokoju ktoś zapukał. Była to pani przewodniczka.
- I jak pokój ? Podoba się ? - zapytała i się uśmiechnęła
- Tak. Nawet bardzo ! - krzyknęliśmy chórem.
Pani się zaśmiała.
- Może chcecie wyjść na pole popływać ?
Ja i Nathan zastanowiliśmy się, po czym pokiwaliśmy głowami, że chcemy.
- Więc przebieżcie się w stroje kąpielowe i zejdźcie do recepcji - opowiedziała przewodniczka.
Kiedy tylko wyszła, my podskoczyliśmy ze swoich łóżek mając na myśli się przebrać. On pierwszy szybkim ruchem podszedł do łazienki i zamknął drzwi.
- Nathan !!! Co to wyprawiasz ? - krzyknęłam - Otwieraj natychmiast !
- A co ? Chcesz się popatrzyć... ? - ja to czułam, że się uśmiechnął. Po tym zarumieniłam się i również miałam wrażenie, jakby czuł to.
Po około 5 minutach wyszedł i zauważył, że jestem przebrana.
- Jak ty to zrobiłaś ? Przecież łazienka była zajęta... - zamyślił się
- Ehh... No wiesz, jak chłopak biegnie do łazienki to dziewczyna musi się jakoś przebrać... - Nathan się zaśmiał.
- No dobrze. Chodźmy już ! - zaczynał się denerwować
- Okey - i poszliśmy
Kiedy byliśmy już na dole, przewodniczka na nas czekała. Zauważyła, że do niej pochodzimy i zachęciła ruchem ręki, żebyśmy za nią poszli. Tak też zrobiliśmy. 
- Nathan... - chciałam spytać, ale chłopak mi przerwał.
- Nie mów do mnie Nathan, tylko Nath. To znaczy możesz mówić jak chcesz, ale wole Nath - oświadczył mi
- Dobrze Nath. Więc chciałam poprosić, abyś nie mnie nie chlapał - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- Dobrze, ale ja w zamian chciałem poprosić, żebyś mi nie uciekała mi sprzed nosa windą - również się uśmiechnął. Po tym dopadł nas śmiech aż tak, że ludzie w wodze patrzyli na nas jak na idiotów. Tarzaliśmy się po piasku krzycząc ze śmiechu. Po chwili jednak ogarnęliśmy się. Strzepaliśmy piasek z naszych strojów i wskoczyliśmy do wody. Nath jednak nie dotrzymał obietnicy i po chwili mnie ochlapał. Oddałam mu. 
I tak się bawiliśmy, bawiliśmy i bawiliśmy... Dopóki przewodniczka nie zawołała nas na obiad. No tak, było już po 16...


****

Jesteśmy już po obiedzie. Jesteśmy w naszym pokoju. Ja na swoim łóżku, a Nathan...Nathan gdzieś poszedł. Kiedy skończyliśmy jeść obiad, opiekunka zawołała go i mówiła coś do niego, lecz ja nie słyszałam co. Potem podszedł do mnie i poinformował, że pani chce go na chwile zabrać. I poszedł.
Teraz się zastanawiam, gdzie poszedł. Jest już 17.15, a jego jeszcze nie ma. Powoli rozmyślam, jakby tu na niego nakrzyczeć. Jednak nie zdążyłam. Do pokoju wszedł Sykes. Zachowywał się, jakby mnie nie widział. Ja na niego nie zwracałam uwagi, ale no ludzie, trzeba się przywitać, nie ?! Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę.
- Hej.
- No hej. Gdzie tak długo byłeś ?! - krzyknęłam do niego
- A co ? Martwiłaś się o mnie ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Po chwili podszedł do mnie blisko. Stanowczo za blisko.
- Co ty robisz ?! - odepchnęłam go na drugi koniec pokoju. Jednak potem tego zaczynałam żałować.
- Przepraszam. Poniosło mnie. Przepraszam - powiedział szeptem, ale i tak go usłyszałam. Po tym wybiegł z pokoju, a kiedy zjechał windą wyszedł z hotelu. Podejrzewam, że musiał się przewietrzyć. Zdecydowałam się pobiec za nim. Zwinnie zamknęłam pokój i zbiegłam po schodach. Wybiegłam z hotelu rozglądając się po lewej i prawej stronie. Zauważyłam sylwetkę podobną do sylwetki Nathana. Pobiegłam do niego.
- Hej ! Stój ! - krzyknęłam za nim zdyszana. Co dziwne, był już daleko...
- Co ? Kto ? - odkrzyknął i obrócił się. Zauważył mnie, że do niego biegłam.
- Aż tak ? - uniósł brew i uśmiechnął się
- Co aż tak ?
- Czy aż tak się za mną stęskniłaś ? - spytał
- Co ? Nie. Po prostu też się chciałam przewietrzyć.
- No dobrze. Niech ci będzie. 
- Może jednak zdecydujesz się wrócić do hotelu ? - spytałam po chwili spacerku próbując go namówić.
- Okey. Może być - i wróciliśmy do pokoju hotelowego.
Potem już nic ciekawego się nie działo. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy siedząc na swoich łóżkach. Było już po 21:00 (wow, długo rozmawialiśmy). Zapukała do nas przewodniczka i powiedziała, żebyśmy już poszli spać. Tak też zrobiliśmy.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hejloł !
Nie wiem co pisać, więc nie napiszę nic (wydaje mi się, że ten rozdział jest krótszy od poprzedniego).
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.