Kiedy kończę jeść, jest już 9.30, a ja dalej w pidżamie.
Szybko idę do sypialni, biorę swoje ubrania i idę do łazienki. Lepiej nie kusić losu, ktoś może wejść...;p.
Wychodzę, a w progu widzę...
...Nathana. Z bukietem róż O.O
Patrzę na niego z rozdziawioną buzią zaskoczona. Że niby co ?! Czyli jednak ktoś coś mu powiedział...Dziwne, bardzo dziwne...
- Wszystkiego najlepszego dla mojej kochanej dziewczynki ! - krzyknął i mnie objął.
Tuliliśmy się tak troszkę czasu aż w końcu się od siebie odkleiliśmy. Wzięłam kwiaty, weszłam do kuchni, znalazłam jakiśtam koślawy wazon, nalałam do niego wody i wsadziłam do niego różyczki. Pięknie w nim wyglądały, szczerze powiem;p.
Wróciłam do miejsca, gdzie wcześniej był Nathan, ale teraz tam go nie było...Dziwne, znowu bardzo dziwne...
Chowa się. Na pewno się chowa.
- NAAAAAAAATHAAAAAAN ! - rycze na cały głos.
Uuups...Chyba troszkę za głośno, cały hotel mnie może usłyszeć...
- AAAAMYYYYYY ! - ryczy na mój ryk.
- NO, CHODŹ TUTAJ ! - krzyczę już troszkę ciszej.
- DOOOOBRAAA ! - słyszę znowu.
Już po chwili JaśniePan zjawia się koło mnie.
- Gdzie byłeś, kiedy ja poszłam do kuchni ? Gdzie poszedłeś ?
- No co, nawet z toalety skorzystać nie można ?! - pyta retorycznie.
- Co ? To ty w toalecie byłeś ? - zaskoczona.
- No...
To jest PrzeDziwne. Jakim cudem on był w łazience, a krzyk/głos/ryk było słychać z tak dala...? Nie wiem jak on to robi, ale ma przestać, bo się wkurzam.
***
Godzina: 14:15. Jem: Obiad. Z: Nathanem. Gdzie: Na dachu...>.>
- Nathan ?
- Tak ?
- Czemu jemy obiad na dachu ?
- Bo tak ja chciałem.
- Ale czemu ?
- Bo po pierwsze są twoje urodzinki, po drugie to jest mini-niespodzianka, a po trzecie cały dzień trzeba być dla ciebie teraz miły.
- Aha, czyli jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ?
- A zwykle nie jestem fajny ?
- Ej, no weź. Bo się zawstydzę...Lepiej odpowiedz mi na moje pytanie.
- Yyyymmm...Nie pamiętam. Powtórzysz ? - uśmiechnął się.
- Czy jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ? - powtórzyłam na jego prośbę patrząc w jedzenie.
- No, sądząc po twojej odpowiedzi z zarumieniem wnioskuję, że cały czas jestem fajny. Więc w ten wyjątkowy dzień trzeba być jeszcze fajniejszym.
- Eeemmm...Ok, może być. Pokomplikowałeś swą wypowiedź, ale rozumiem - uśmiechnęłam się.
Kiedy skończyliśmy była 14:25. Dość szybko jak na ciągłe gadanie Nathana, przez które kawałka jedzenia nie mogę wsadzić do buzi.
Szybko zabieram się do sprzątania naszego dzieła na dachu.
Jednak Nathan dalej opiera się o mur pisząc coś w telefonie.
Kręcę głową nie dowierzając. Czyli już do tego doszło, żeby kobieta robiła wszystko za mężczyznę...?
- Eej, milordzie...?
- Taaaak ? - zapytał nie odrywając wzroku z ekranu telefonu.
- Może by milord zdecydował się jednak ruszyć swój królewski tyłek i pomógłby mi sprzątać ? - spytałam patrząc na niego
- A po co ? - odpowiedział zdziwiony pytaniem na pytanie w końcu patrząc na mnie.
- Jak to: po co ? Urządziłeś wspaniały obiad ? Urządziłeś. Więc teraz resztki z tego wspaniałego obiadu trzeba posprzątać ! - podniosłam głoś podkreślając słowo 'posprzątać'.
- Ale po co ? Przecież obsługa hotelu tutaj przyjdzie za niedługo i zrobi to za nas. Więc po co się męczyć ? - w tym momencie jak na zawołanie na dachu zjawił się pan obsługi - No właśnie o tym mówiłem.
- Ale o czym, jeśli można wiedzieć ? - spytała obsługa.
- O tym, że my nie musimy sprzątać - powiedział i spojrzał na mnie znacząco - Dobrze, chodźmy już. Do pokoju - znów powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy razem do naszego pokoju odstawiając telefon na stół.
- To co chcesz robić ? - spytał mnie, kiedy usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
- Hmmm...A jest coś ciekawszego ? - również zapytałam wskazując pilotem na telewizor.
- Jest. Nawet bardzo - powiedział wyrywając pilot z mojej ręki, po czym wyłączył urządzenie.
Ściągnął mnie z kanapy przyciągając do siebie. Oparł swoje czoło o moje i patrzył głęboko w oczy. Nagle mnie pocałował i tak trwaliśmy do momentu, gdy do pokoju wszedł pan z obsługi. Odskoczyliśmy od siebie, po czym udawałam że strzepywałam coś z spódnicy. A Nathan, że poprawiał włosy przed lustrem.
- Uuoops...Przepraszam, że przeszkadzam, ale kiedy sprzątałem po państwa obiedzie na stole znalazłem telefon - powiedział.
Nathan kiedy tylko dotarły do niego słowa tego gościa w mgnieniu oka wyrwał swoją świętość. Oczywiście, bez telefonu nie ma życia.
Po tym nic nikt nie mówił i zapadła niezręczna cisza.
- Dobrze, to ja już pójdę dokończyć swoją pracę na dachu - powiedział pan z obsługi i pospiesznie zamknął drzwi do nas.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hej
Znowu ze spóźnieniem rozdział, ale jest. No i się cieszymy wszyscy razem xD
Mam nadzieję, że dobre świadectwa macie ;)
Nie mam za bardzo co pisać, może tylko tyle, że rozdział znów do dupy ;/
Wchodźcie oczywicha tu http://kochanydealer.blogspot.com <3
Ahh zapomniałam dodać, że na samej górze znajduje się ankieta, zapraszam do głosowania :3
Ahh zapomniałam dodać, że na samej górze znajduje się ankieta, zapraszam do głosowania :3
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

Ekstra rozdzialik <3
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział <3
OdpowiedzUsuń:D WENY:D WENY I WENY
Yay! Świetny rozdział i czekam na nexta! <3 weny :* no i zapraszam do mnie, bo nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuń