****
Nathan poszedł w moje ślady. Ja jednak po chwili zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Wyszłam po 10 minutach, po czym poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Zjadłam i poszłam spać. Poprawka. MIAŁAM zamiar spać, ale nie mogłam zasnąć. Pan Sykes już dawno chrapał...No nie, on jest niemożliwy ! A jakby teraz złodziej wszedł do domu ? Nie myślałabym o tym, gdybym wiedziała, co stanie się jutro...
Leżałam w łóżku i rozmyślałam o dniu, który minął. Podsumowując: pobudka na podłodze, pytania do Nathana o tajemniczym wyjściu - oczywiście niczego ciekawego się nie dowiedziałam, wyjście z chłopakiem do parku, złodziej...Nic ciekawego...No dobra, złodziej to w końcu jakieś zjawisko...
Rozmyślałam i rozmyślałam, jednak wreszcie zasnęłam.
Leżałam w łóżku i rozmyślałam o dniu, który minął. Podsumowując: pobudka na podłodze, pytania do Nathana o tajemniczym wyjściu - oczywiście niczego ciekawego się nie dowiedziałam, wyjście z chłopakiem do parku, złodziej...Nic ciekawego...No dobra, złodziej to w końcu jakieś zjawisko...
Rozmyślałam i rozmyślałam, jednak wreszcie zasnęłam.
****
Rano obudziłam się (na szczęście) nie na podłodze. Uśmiechnięta w dodatku. Spojrzałam w bok...Nathan leży na swoim łóżku. Usiadłam i przeciągnęłam się. Nie obyło się bez ziewania. Wstałam i poszłam do łazienki ubrać się. Kiedy wyszłam, Nathan oczywiście mnie zaskoczył. Siedział na krześle. Ba, nawet ubrany był. Zrobiłam wielkie oczy w jego kierunku i szczena mi opadła. Jak on to robi ??? Nie wiem. Nie przejmowałam się tym.
Potem zadzwonił dzwonek, a po chwili do naszego pokoju weszła obsługa ze śniadaniem, a razem z nią nasza przewodniczka.
- Dzień dobry. Jak się spało ? - zapytała.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Mi również - zaraz po mnie odpowiedział Nathan i uśmiechnął się.
- Idziemy dzisiaj na przechadzkę po okolicy. Można powiedzieć, że to jest taka wyprawa - uśmieszek
- Super ! - krzyknęliśmy chórem, po czym wstaliśmy z krzeseł z zachwytu. W sumie nie wiem, czym tu się ekscytować, ale no jakoś tak zareagowałam.
- No dobrze. Przyjdę po was, to znaczy zbiórka przed hotelem 15.30. Bądźcie punktualnie - i wyszła.
Zjedliśmy, pooglądaliśmy telewizję...Czas na zleciał szybko do tej 15.
Ja od razu, kiedy zobaczyłam na zegarku 14.59 poleciałam do łazienki.
Umalowałam się, przypudrowałam nosek i tak dalej. Wyszłam z łazienki. Hmm...Co by tu ubrać...No, na pewno nic specjalnego. Przecież to tylko przechadzka po okolicy, jak to nazwała przewodniczka. Ubrana razem z Nathanem wyszłam przed hotel. Była już spora gromadka, jednak było punktualnie 15.30. Podeszliśmy do grupki i poczekaliśmy na resztę. Nie długo. Po 5 minutach wyruszyliśmy.
Najpierw skręciliśmy do parku. Tu już byłam, więc nie muszę opowiadać tych pięknych widoczków. Potem na plac zabaw. O dziwie, pani zgodziła się na prośby innych, żeby mogli tu chwile zostać i się pobawić. Pewnie, że to dziwne, ale takie ludzie to też ludzie i potrzebują trochę rozrywki.
Nathan pociągnął mnie w biegu za rękę w kierunku huśtawek. Lubię huśtawki. A zwłaszcza uwielbiam się na nich huśtać.
Wracaliśmy już do domu. Było już po 19. Kiedy weszliśmy do naszego pokoju, ja od razu skierowałam się do łazienki wykąpać się. Tak, WYKĄPAĆ, ponieważ nie chciało mi się brać prysznica. Wyczarowałam w wannie wodę z pianą i do niej weszłam. Luksus. Pełny luksus. Mogłabym tak siedzieć godzinami.
W czasie relaksującej kąpieli w wannie po jakiś 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi, po czym nastała cisza. Pewnie wtedy Nathan szedł otworzyć. Potem głosy - pewnie z kimś rozmawiał. Były one ciche, dlatego nic nie zrozumiałam i też nie potrafiłam określić płci tego kogoś kto przyszedł. Nathan chwilę z tym ktośem rozmawiał. Usłyszałam kroki do kuchni. Później jakby do mnie, jakby Nathan chciał do mnie wejść. Jednak nie nacisnął klamki. Kroki znowu się oddalały, po czym usłyszałam zamknięcie drzwi. Nie przejmowałam się tym.
Po 20 minutach wyszłam z łazienki. Zaskoczyłam się, kiedy Nathana nie było w pokoju. Zamiast niego na komodzie koło łazienki leżała karteczka.
Po 20 minutach wyszłam z łazienki. Zaskoczyłam się, kiedy Nathana nie było w pokoju. Zamiast niego na komodzie koło łazienki leżała karteczka.
Hej
Pewnie kiedy kąpałaś się słyszałaś dziwne odgłosy. To była pani przewodniczka. Przyszła po mnie. Tak, w tej sprawie o której nie chciałem ci mówić. Nie wiem kiedy wrócę. Do zobaczenia xx ! Nathan
A więc to tak ! Zostawił mnie, porzucił, zostawił ! Na pastwę losu ! No nie ! Ok, nie histeryzujmy. Na pewno za niedługo wróci. Ogarniemy się, a Pan Nic Nie Chce Powiedzieć Bo Tak wróci później.
Najpierw postanowiłam zadzwonić do rodziny. No tak, jest późno. Mogą spać. W sumie ja też już powinnam. Na zakończenie tego przepięknego dnia jednak zjem coś. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie tosta (narobię wam smaka, to jest mój cel ! xD) po czym wróciłam do salonu. Zjadłam oglądając telewizję. Potem poszłam się położyć. Pana Tajemniczego dalej nie było, jeszcze nie przyszedł. Jak tylko wróci postaram się wyciągnąć od niego wszystko...Zamyślenia jednak przerwało mi grzebanie w zamku. No tak, kto inny mógłby to być, jak nie Pan Sykes ? Grzebał i grzebał w tym zamku i nie mógł wygrzebać. Po pięciu minutach zdecydowałam się pomóc niezdarze. Podeszłam do drzwi, lecz stwierdziłam, że lepiej nie kusić losu. Najpierw spojrzałam przez wizjer...To. Nie. Był. Nathan...W takim razie kto to był ? Złodziej ? Niemożliwe...A jednak ! Modliłam się, żeby ktoś nagle zaczął się martwić o mnie. Ten idiota akurat musiał wyjść, kiedy ten niewadomokto miał zamiar się włamać ?! Boże...Co robić ?! Co robić, co robić...Nie wiem...Może zadzwonię po policję ? Nieee...Za dużo hałasu...Chociaż obawiam się, że i tak będę musiała. Może jednak zadzwonię po przewodniczkę ? Złapałam telefon, po czym pacnęłam się w czoło. Przecież ja nie mam numeru telefonu do niej. Tak samo z Nathem. No cóż, trzeba czekać. Nie ! W żadnym wypadku czekać ! Amy, chcesz, żeby ten niewadomokto, co stoi przed twoimi drzwiami napadł na ciebie ? Zadźgał na śmierć ? Podciął gardło ? On pewnie wszystko by mógł mi zrobić ! Dobra...Dzwonię po policję...I nagle...I nagle drzwi się otworzyły...Do pokoju wszedł jakiś gość w czarnym przebraniu. Wstrzymałam oddech...Chciałam wiedzieć, czy jest sam, czy może przybył do mnie z towarzyszami. Sam. Ufff...To dobrze. Jednak to nie zmienia faktu, że dalej tam jest. Dalej tam stoi i ma zamiar mnie zabić. Prawdopodobnie. Tak myślę. Szybko pobiegłam bezgłośnie do jakiegoś pokoju. Nie wiem do jakiego, bo było ciemno. Wszędzie. Wpadłam pod (obstawiam, że sypialnia ! :D) łóżko. No tak, jak małe dziecko. No ale co zrobisz, jak w twoim "domu" jest złodziej/porywacz ktokolwiek, kto chce cie zabić ? Zwinnie poczołgałam się tak, aby nie było mnie widać. Chciałam szybko, jak najszybciej zadzwonić po policję. Sprawdziłam w kieszeni...Cholera ! Został na fotelu w salonie...Chwila, przecież jest też druga kieszeń...Jest ! Wspaniale ! teraz tylko 997...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Siemaneczko ludziszka !
No, jest rozdział. Wiem, że krótki ale to dla pewnej osóbki, która mnie o to prosiła. Miał być jutro, ale jest dzisiaj :) . W końcu coś się dzieje ! Cieszycie się ? (tak wiem, że nie mam grona fanów, ale i tak piszę w liczbie mnogiej xD) No ja wiem, że się cieszycie ! Ograniczę się z dodawaniem rozdziałów. To na pewno. Więc...Do następnego rozdziału ! Myślę, że w tym tygodniu się jeszcze pojawi :) .
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

Dziękuję Łoli <3 świetny rozdział :3 ale najbardziej podoba mi się Pan Nic Nie Chcę Powiedzieć Bo Tak *.*
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego :3