Powered By Blogger

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 10

Kiedy kończę jeść, jest już 9.30, a ja dalej w pidżamie. 
Szybko idę do sypialni, biorę swoje ubrania i idę do łazienki. Lepiej nie kusić losu, ktoś może wejść...;p.
Wychodzę, a w progu widzę...

...Nathana. Z bukietem róż O.O
Patrzę na niego z rozdziawioną buzią zaskoczona. Że niby co ?! Czyli jednak ktoś coś mu powiedział...Dziwne, bardzo dziwne...

- Wszystkiego najlepszego dla mojej kochanej dziewczynki ! - krzyknął i mnie objął. 

Tuliliśmy się tak troszkę czasu aż w końcu się od siebie odkleiliśmy. Wzięłam kwiaty, weszłam do kuchni, znalazłam jakiśtam koślawy wazon, nalałam do niego wody i wsadziłam do niego różyczki. Pięknie w nim wyglądały, szczerze powiem;p.
Wróciłam do miejsca, gdzie wcześniej był Nathan, ale teraz tam go nie było...Dziwne, znowu bardzo dziwne...
Chowa się. Na pewno się chowa. 

- NAAAAAAAATHAAAAAAN ! - rycze na cały głos.

Uuups...Chyba troszkę za głośno, cały hotel mnie może usłyszeć...

- AAAAMYYYYYY ! - ryczy na mój ryk.
- NO, CHODŹ TUTAJ ! - krzyczę już troszkę ciszej.
- DOOOOBRAAA ! - słyszę znowu.

Już po chwili JaśniePan zjawia się koło mnie.

- Gdzie byłeś, kiedy ja poszłam do kuchni ? Gdzie poszedłeś ?
- No co, nawet z toalety skorzystać nie można ?! - pyta retorycznie.
- Co ? To ty w toalecie byłeś ? - zaskoczona.
- No...

To jest PrzeDziwne. Jakim cudem on był w łazience, a krzyk/głos/ryk było słychać z tak dala...? Nie wiem jak on to robi, ale ma przestać, bo się wkurzam.


***

Godzina: 14:15. Jem: Obiad. Z: Nathanem. Gdzie: Na dachu...>.>

- Nathan ? 
- Tak ?
- Czemu jemy obiad na dachu ?
- Bo tak ja chciałem.
- Ale czemu ?
- Bo po pierwsze są twoje urodzinki, po drugie to jest mini-niespodzianka, a po trzecie cały dzień trzeba być dla ciebie teraz miły.
- Aha, czyli jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ? 
- A zwykle nie jestem fajny ?
- Ej, no weź. Bo się zawstydzę...Lepiej odpowiedz mi na moje pytanie.
- Yyyymmm...Nie pamiętam. Powtórzysz ? - uśmiechnął się.
- Czy jak nie będę mieć urodzin to nie będziesz taki fajny ? - powtórzyłam na jego prośbę patrząc w jedzenie.
- No, sądząc po twojej odpowiedzi z zarumieniem wnioskuję, że cały czas jestem fajny. Więc w ten wyjątkowy dzień trzeba być jeszcze fajniejszym.
- Eeemmm...Ok, może być. Pokomplikowałeś swą wypowiedź, ale rozumiem - uśmiechnęłam się.

Kiedy skończyliśmy była 14:25. Dość szybko jak na ciągłe gadanie Nathana, przez które kawałka jedzenia nie mogę wsadzić do buzi.

Szybko zabieram się do sprzątania naszego dzieła na dachu. 
Jednak Nathan dalej opiera się o mur pisząc coś w telefonie.
Kręcę głową nie dowierzając. Czyli już do tego doszło, żeby kobieta robiła wszystko za mężczyznę...?

- Eej, milordzie...?
- Taaaak ? - zapytał nie odrywając wzroku z ekranu telefonu.
- Może by milord zdecydował się jednak ruszyć swój królewski tyłek i pomógłby mi sprzątać ? - spytałam patrząc na niego
- A po co ? - odpowiedział zdziwiony pytaniem na pytanie w końcu patrząc na mnie.
- Jak to: po co ? Urządziłeś wspaniały obiad ? Urządziłeś. Więc teraz resztki z tego wspaniałego obiadu trzeba posprzątać ! - podniosłam głoś podkreślając słowo 'posprzątać'.
- Ale po co ? Przecież obsługa hotelu tutaj przyjdzie za niedługo i zrobi to za nas. Więc po co się męczyć ? - w tym momencie jak na zawołanie na dachu zjawił się pan obsługi - No właśnie o tym mówiłem.
- Ale o czym, jeśli można wiedzieć ? - spytała obsługa.
- O tym, że my nie musimy sprzątać - powiedział i spojrzał na mnie znacząco - Dobrze, chodźmy już. Do pokoju - znów powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy razem do naszego pokoju odstawiając telefon na stół.

- To co chcesz robić ? - spytał mnie, kiedy usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
- Hmmm...A jest coś ciekawszego ? - również zapytałam wskazując pilotem na telewizor.
- Jest. Nawet bardzo - powiedział wyrywając pilot z mojej ręki, po czym wyłączył urządzenie.

Ściągnął mnie z kanapy przyciągając do siebie. Oparł swoje czoło o moje i patrzył głęboko w oczy. Nagle mnie pocałował i tak trwaliśmy do momentu, gdy do pokoju wszedł pan z obsługi. Odskoczyliśmy od siebie, po czym udawałam że strzepywałam coś z spódnicy. A Nathan, że poprawiał włosy przed lustrem.

- Uuoops...Przepraszam, że przeszkadzam, ale kiedy sprzątałem po państwa obiedzie na stole znalazłem telefon - powiedział.

Nathan kiedy tylko dotarły do niego słowa tego gościa w mgnieniu oka wyrwał swoją świętość. Oczywiście, bez telefonu nie ma życia.
Po tym nic nikt nie mówił i zapadła niezręczna cisza.

- Dobrze, to ja już pójdę dokończyć swoją pracę na dachu - powiedział pan z obsługi i pospiesznie zamknął drzwi do nas.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Hej
Znowu ze spóźnieniem rozdział, ale jest. No i się cieszymy wszyscy razem xD
Mam nadzieję, że dobre świadectwa macie ;)
Nie mam za bardzo co pisać, może tylko tyle, że rozdział znów do dupy ;/
Wchodźcie oczywicha tu http://kochanydealer.blogspot.com <3

Ahh zapomniałam dodać, że na samej górze znajduje się ankieta, zapraszam do głosowania :3

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 9

On obszedł mnie dookoła i znowu stanął przy moim łóżku. 
Znowu ja się obróciłam do niego tyłem.
Zrezygnował.
Położył się na łóżku, a po chwili wstał.
Zaczął coś majstrować z łóżkiem. 
Moja ciekawość wygrała, musiałam się obrócić.
Nathan...przysuwał swoje łóżko do mojego ?!?! SERIO ?! Co on wyprawia ?!

- Ejejejeeeej ! Nie pozwalaj sobie na za dużo ! - uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko;p.


Skończył, skoczył na łóżko i objął mnie ramieniem patrząc mi w oczy.

- Dobra, dobra ! Koniec ! Koniec tego romantyzmu ! - powiedziałam przymrużając oczy, po czym znów obróciłam się do niego tyłem.
- Eee...Szkodaa... - wymruczał.
- Nie szkoda, jutro sobie poromantyzujesz - mruknęłam.
- No...Okey...Niech ci będzie... - i udał obrażonego.

Odpuścił. Na szczę...

- NATHAN !!! PRZESTAŃ ! JEST 22.00 W NOCY ! JA CHCĘ SPAĆ ! - ryknęłam na całe gardło, gdy uszczypnął mnie kilka razy w tyłek.
- NO DOBRA, TO DOBRANOC ! - ryknął również, przedrzeźniając mnie.


****

Dzień 10. Godzina 8.50. Miejsce: łóżko.

If you ain’t talkin money I don’t wanna talk
You can tell I got that sack just by the way I walk
I’m the shit, face it
You niggas basic

Serio ? Kto może o tej godzinie dzwonić...?
Zwlekam się z łóżka, po czym podchodzę do komody, na której znajduje się mój telefon.
Patrze na numer...Zastrzeżony. Hmm...
Decyduję się odebrać.

- Halo ?
- Dzieńdobry. Czy dodzwoniłem się do uczestniczki obozu pewnego ? - zatkało mnie - Chciałbym znać numer pokoju pani - usłyszałam śmiechy.
- A kto mówi ? - spytałam.
- Jak kto mówi ? Radio RMFMAXXX mówi ! - tym razem ja się zaśmiałam - Niemożliwe...
- A jednak ! No, to co robisz, Amy ?
- Jaa... Ja właśnie się wstałam, bo mnie obudziliście - powiedziałam zaspanym głosem
- Oooj...No cóż, przykro nam, ale to wszystko tego popaprańca wina ! Nathana wina ! On nas na ciebie kochana zamówił, żebyśmy cię obudzili. No to budzimy ! - śmieszki - No i oczywiście - tak jak napisał do nas w wiadomości - przekażemy ci Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin !
- Cooo ? Jakie urodziny ?
- To co, jednak nie masz urodzin ? - zmartwili się.
- Nie, nie o to chodzi. Nigdy mu nic nie mówiłam o moich urodzinach, kiedy mam...
- No, my się już nie mieszamy - znowu śmieszki.
- Chłopaki ?
- Taaaaak ? - spytali jednocześnie.
- Co wam dzisiaj tak do śmiechu ?
- Ano my mamy tak codziennie ! Trzeba uśmiechniętym być, a nie zdołowanym całe życie ! 
- Haha. No tak  - zaśmieszek.
- Dobra Amy. My musimy już kończyć, także żegnamy się. Aha, jeśli chcesz dać w ryj swojemu chłoptasiowi wejdź na rmfmaxxx.pl , wypełnij formularz z pobudką, a my do niego zadzwonimy i obudzimy ! Zachęcamy, zachęcamy ! Tak więc papaa i mamy nadzieję, że do usłyszenia.
- Dzięki na pewno skorzystam. Dzięki za telefon, paapaa !
- A teraz na antenie Clean Bandit i Rather Be ! - zasygnalizowali i wyłączyli mikrofon; - Okey, teraz możemy dłużej pogadać. Jakie masz plany na swoje urodzinki ?
- No, ogólnie to chciałam świętować jak wróce do domu, ale w takiej sytuacji musze z tym idiotą - zaśmialiśmy się na raz.
Usłyszałam grzebanie w zamku. Pewnie Nathan.
- Yyy...panowie, ja muszę kończyć, bo ktoś mi się dobija do pokoju, a zapewne to Nathan.
- No cóż...To go pozdrów !
- Pewnie. Więc papaaa !

Rozłączyłam się po czym podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam...obsługę.
 A jednak, to nie Nathan.

- Witam szanowną panią Michel ! - powiedział pan z obsługi przeciągając literkę 'l' - jak się dzisiaj pani miewa ?
- Yyy...No... Dobrze,a z jakiej to okazji ?
- No...Pan Sykes mówił, że pani ma urodziny...To jednak pani nie ma ? - spytał zbity z tropu
- Nie, nie. Znaczy tak, mam dzisiaj urodziny. Ale skąd wie Nathan...?
- Ahh, tego to ja też nie wiem, miła pani.
- Proszę mi nie mówić pani. Amy jestem, miło mi - powiedziałam uśmiechnięta i podałam rękę mężczyźnie.
- Conor, mi również miło - on też się uśmiechnął i podał rękę - To co, ja znikam ? - zanim zapytał wjechał stolikiem ze śniadaniem do pokoju - Aha, i tu jest karteczka - wskazał na kawałek papieru - od pana Sykes'a - oznajmił po czym się pożegnał i wyszedł.
Karteczka od pana Sykes'a, tak...? No i fajnie.

"Dla Amy, na urodziny. Smacznego :*. Nathan xx."

No i fajnie. Luksus. Peeeeełen luksus :3.
Po chwili zaczęłam jeść. Było tego mnóstwo. Mnóstwo jedzenia. Aż tak mnóstwo jedzenia, że jakbym wszystko zjadła to bym przytyła 5 kilogramów;p.

Kiedy kończę jeść, jest już 9.30, a ja dalej w pidżamie. 
Szybko idę do sypialni, biorę swoje ubrania i idę do łazienki. Lepiej nie kusić losu, ktoś może wejść...;p.
Wychodzę, a w progu widzę...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Hej hej heloł !
Od razu przepraszam, że musieliście tak dłuugo czekać ;/ po prostu to weny, czasu itd nie miałam, ale ogólnie to czasu ;) wybaczycie ?
Może, powtarzam - MOŻE - dodam coś w niedzielę (jak zdążę) w zamian za to, że tak długo mnie nie było.
Rozdział zepsuty w całości, bez sensu i tylko gadają. Nic się nie dzieje, a tak długo czekaliście. Ogromnie przepraszam :(
Mam nadzieję, że next wyjdzie mi lepszy ;)
W ogóle w poniedziałek jadę na dwudniową wycieczkę i strasznie się cieszę ;D
Na razie to tyle i do następnego rozdziału ! :*

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

czwartek, 5 czerwca 2014

Info ;_;

Hej ludzie...
W tym tygodniu rozdziału nie będzie, bo nie ma do tej pory więcej niż jednego komentarza.
Jeśli chcecie czytać TEGO bloga, to komentujcie.
Nie ma komentarzy = nie ma bloga ;_;
Wcześniej były przynajmniej dwa - trzy komentarze.
Wiem (mniej więcej) ile osób czyta mojego bloga, więc od wszystkich - powtarzam - WSZY-STKICH wymagam choć jednego komentarza. 
Zależy mi na tym...
Wkurzyłam się, więc nie pozdrawiam;p