Powered By Blogger

środa, 28 maja 2014

Rozdział 8

"W końcu przestaliśmy się śmiać i usiedliśmy znowu po turecku na jego łóżku. 
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę, aż Nathan przybliżył swoją twarz do mojej. Cały czas dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły już zaledwie milimetry...Zaczął delikatnie całować moje usta...Boskie uczucie."


Nagle zerwał się. Zszedł z łóżka. Ja odruchowo również zeszłam. Stanęłam przed nim.

- Ppprzeppraszamm...- wydukał - Nie powinienem...

Już miał wybiegać z pokoju, lecz ja go złapałam za nadgarstek i przyciągnęłam do siebie, po czym wpiłam się w jego usta. Zaskoczony nie przerywał jednak naszego pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. 

- Ccco to byłoo ? - spytał zaskoczony.
- No...Ty zacząłeś więc ja powinnam się o to zapytać ciebie... - uśmiechnęłam się. 
- Ahha, no tak...Amy...Miałem ci to już powiedzieć kiedyś ale nie mogłem zebrać się na odwagę...Podobasz mi się od samego początku, od kiedy zobaczyłem cię w autokarze. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna tak szybko nie zawróciła mi w głowie - zaczął się jąkać.
- Ttty...Ty też mi się...podobbasz... - spuściłam głowę.
- To może my razem - wskazał na siebie, później na mnie - Ten tego wiesz...? - uśmiechnął się.
- No wiesz...Ja nie miałabym nic przeciwko - uśmieszek.
20.30
On tylko znowu się uśmiechnął i mnie przytulił. Oparł swoje czoło o moje i popatrzył mi głęboko w oczy. Lekko musnął moje usta. i znowu przytulił.
Kiedy już się od siebie oderwaliśmy ja zaczęłam:

- A tak w ogóle. Powiesz mi w końcu o co k'man z tymi twoimi wyjściami z przewodniczką ?
- Hmm...Pomyślmy...Nie - skrzyżował ręce na klacie - I ! Nawet nie próbuj ! - pogroził mi palcem gdy zauważył, że próbuję go zmusić do powiedzenia prawdy łaskotkami wyciągając ręce.
- No dobra... - obeszłam go od tyłu łapiąc go rękoma i przytulając. Jednak nie o to mi chodziło ;). Obróciłam go w swoją stronę i znowu zaczęłam łaskotać.

Nawet nie wiem, kiedy minęło tyle czasu. Była 21.10. Poszliśmy więc na dół zjeść kolację.
Kiedy już skończyliśmy, to wyszliśmy z powrotem na górę. 
W progu potknęłam się o dywan i wylądowałam na podłodze. 
Udawałam, że śpię. Chciałam zobaczyć, co zrobi Nathan.
On w pierwszym momencie tylko stanął jak wryty. Wiedział doskonale, że ja udaję chrapiąc. 
Najpierw poszedł do kuchni wypić szklankę wody, a potem wrócił do mnie i przerzucił przez ramię.
Wszedł do sypialni i rzucił mnie na łóżko. 
Ja jak oparzona od razu wstałam z niego i popatrzyłam zdziwiona na Sykes'a.

- I tak niby się zachowuje gentelman ?? Rzucając swoją "dziewczynę" na łóżko ? - zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów.
- Czemu "dziewczynę" ? - spytał ze smutnymi oczami.
- Oj no dobra nie czepiaj się. Po prostu jest za wcześnie, za krótko się znamy abym mówiła, że jestem twoją dziewczyną - wzruszyłam ramionami.
- Okey. Idziemy spać - jednak ja nie miałam najmniejszego zamiaru iść spać, więc poszłam do salonu i usiadłam na kanapie - JUŻ ! - krzyknął gdy zk'mał co ja chcę robić.
Lecz ja udawałam, że go nie słyszę. Dalej siedziałam na kanapie i przemieniałam kanały w telewizorze.
 On zauważając to, że nie chcę z nim iść jednym susem był już przy mnie.
 Zabrał pilot, wyłączył telewizor i wziął mnie na ręce.
Tym razem położył mnie delikatnie. Całkiem całkiem. Jeszce trochę, a będzie miał wprawę.

- Powiedziałem idziemy spać to idziemy spać, nie ? - mruknął mi do ucha.
- Ale ja nie chcę - odwróciłam się na drugi bok, czyli do niego tyłem.

On obszedł mnie dookoła i znowu stanął przy moim łóżku. 
Znowu ja się obróciłam do niego tyłem.
Zrezygnował.
Położył się na łóżku, a po chwili wstał.
Zaczął coś majstrować z łóżkiem. 
Moja ciekawość wygrała, musiałam się obrócić.
Nathan...przysuwał swoje łóżko do mojego ?!?! SERIO ?! Co on wyprawia ?!

- Ejejejeeeej ! Nie pozwalaj sobie na za dużo ! - uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko;p.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hejoo !
Na samym przepraszam, strasznie okropnie wgl masakra zepsułam rozdział :/
Miał być inny, ale wyszedł jak wyszedł. Z tym całowaniem to mnie tak ostatnio zdołowało, że musiałam coś weselszego napisać. W sumie nie wiem, czy to jest coś weselszego :D
No, ale jest.
Krótki jak zawsze;p.
A i jeszcze przepraszam, że taki krótki a długo (no nie wiem czy to długo, ale załóżmy że długo) mnie nie było. 
W ogóle miał być dłuższy, miałam inne pomysły, ale jakoś nie umiałam tego złożyć w całość.

A tu taki apel;p :
Wchodźcie na tego bloga http://kochanydealer.blogspot.com .
Jest mojej znajomej ;)
Prosiłabym, abyście wchodzili do niej, komentowali i tak dalej.

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

A więc do następnego rozdziału :* xx

niedziela, 18 maja 2014

Notka

Hej ludziszka !
Nie, nie rozdział :/
Nie wiem, czy będzie rozdział w tym tygodniu (tzn w przyszłym :D no wiecie xD).
Czemu ?
Bo mam masę nauki, zadań i swoich obowiązków. Po prostu nie wiem czy będę miała czas...
Mam nadzieję, że się nie wkurzycie :P
Pozdrawiam ! 

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 7

- Halo ? Dobry wieczór. Proszę jak najszybciej przyjechać pod - piiiip (ulica xD) -. Zdarzyło się włamanie. Szybko ! - i zakończyła rozmowę - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze...Zaraz przyjadą i go zabiorą...

Zostawiła mnie na chwilkę w łazience. 
Oparłam się o ścianę i zjechałam na podłogę.
Schowałam głowę w dłonie...
Zaczęłam płakać...

PERSPEKTYWA RECEPCJONISTKI

Wyszłam z łazienki. Zaraz potem za ladę. Rozglądnęłam się...tak. Wybiegł jakiś facet z windy szukając kogoś wzrokiem. Pewnie tej dziewczyny, co przyszła do mnie z płaczem.
Hmm...Zainterweniować ?? Może lepiej nie. Jeszcze mi coś ten szaleniec zrobi.
Poradzą sobie.
Policja już przyjechała.
Zabierają go...
Chwila...
Teraz do hotelu wbiegł zdezorientowany jakiś chłopak...Też kogoś szukał...
Już widziałam gdzieś tą twarz...
Wiem !
Przecież to ten chłopak, który ma pokój z tą dziewczyną...Pójdę do niego i go poinformuje o zdarzeniu.

- Dobry wieczór Panu.
- Dobry wieczór...Mogłaby pani wyjaśnić mi, o co tutaj w tym wszystkim chodzi ? Jakiegoś faceta wyprowadza policja...
- Tak. Proszę chwileczkę poczekać.
Poszłam po dziewczynę. 
Przyprowadziłam do chłopaka. Od razu rzuciła mu się w ramiona. No cóż...Nie będę już przeszkadzać.

PERSPEKTYWA AMY

Byłam sama w łazience przez około 5 minut. Mało nawet, a tak dużo się stało. 
Już wyprowadzili tego mężczyznę. Ufff...Jeszcze tylko Natha teraz by brakowało !

- Proszę iść ze mną - yea ! W końcu po mnie przyszli !

Podniosłam się.
Pani zaprowadziła mnie przed ladę, a stał tam...Nathan...
Od razu rzuciłam mu się w ramiona. 
Uśmiechnęłam się. 
Z zadowoleniem wdycham zapach tych cudnych perfum. 
Brakowało mi tego.
On z wahaniem położył ręce na moich biodrach. Nie wiedział, czy mógł.
Ale ja tego bardzo potrzebowałam. Bardzo, ale to bardzo potrzebowałam jego bliskości. Nie wiem czemu.

- Chodź do pokoju. Musisz mi wszystko wytłumaczyć - powiedział Nathan.

I poszliśmy.
Usiadłam na łóżku po turecku, on naprzeciwko mnie.

- Więc ? Co się stało ??
- No, najpierw jak wyszłam z łazienki, jak się skończyłam kąpać to zobaczyłam tą karteczkę na komodzie - i pomachałam mu przed oczami tą karteczką - No i jakiś czas później usłyszałam szperanie w zamku od drzwi. Myślałam, że to ty i nie przejmowałam się. Jednak kiedy ten ktoś już grzebał w tym zamku dobre 10 minut to się przejęłam. Na szczęście najpierw spojrzałam przez wizjer - tu wstrzymałam oddech - I nie zobaczyłam ciebie. Przestraszyłam się, bo zobaczyłam jakiegoś gościa ubranego na czarno. Od razu pobiegłam do sypialni i schowałam się pod łóżkiem. Myślałam, że mnie nie znajdzie. Myliłam się. Jak już wszedł, a zrobił to zaraz po tym, jak odbiegłam od drzwi, to pewnie słyszał mój bieg. Długo pod tym łóżkiem - pokazałam na łóżko Natha - sobie nie posiedziałam. Bo, jak już powiedziałam, on od razu przyszedł. Wyciągnął mnie i zaciągnął do salonu. Przed tym jednak zakleił mi usta taśmą. Jak już byliśmy w salonie, rzucił mnie na łóżko i poszedł do kuchni. Po chwili przyniósł ze sobą krzesło. Postawił je w takiej odległości od drzwi, żeby można było je otworzyć na oścież. Wziął mnie i posadził na tym krześle. Kazał mi tam siedzieć, a on zaraz wróci. Poszedł do kuchni. No ale wiesz...ja nie mogłam. Uciekłam. Wybiegłam najpierw z pokoju, później przed hotel. Wróciłam. Do recepcji. Tam, ta pani mi pomogła. Zadzwoniła po policję. A dalej...to już wiesz - i uśmiechnęłam się. On również.
- Och...Nie wiem co powiedzieć...Bardzo cię przepraszam...
- Na co mi twoje przeprosiny ?? - tak, postanowiłam na niego nakrzyczeć - Czy akurat musiałeś wyjść, kiedy ten ktoś miał zamiar się tu włamać ?! Dlaczego miałeś takiego cela ?!
- No, Amy...Ale skąd mogłem to wiedzieć ?
- Ja wiem, że ty nie wiedziałeś o tym. Nikt z nas o tym nie wiedział. Ale nawet nie wiesz, jak bardzo się przestraszyłam !
- Pewnie wiem. Jakbym to ja został napadnięty, to też bym się tak zachowywał.
- No, może. Ale za to musisz ponieść karę !!! - krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać. 

On zaczął się wiercić i drzeć jakby go obcierano ze skóry. Rzucał się po łóżku jak nienormalny.
W pewnym momencie przekręcił mnie tak że teraz ja leżałam plecami na łóżku, a on na mnie. Zaczął mnie łaskotać. 
W końcu przestaliśmy się śmiać i usiedliśmy znowu po turecku na jego łóżku. 
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę, aż Nathan przybliżył swoją twarz do mojej. Cały czas dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Nasze twarze dzieliły już zaledwie milimetry...Zaczął delikatnie całować moje usta...Boskie uczucie.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
No hej, ludziszka !!!
Hyhy :P...Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tą scenkę pod koniec :P. 
Sceny od zaczęcia rozmowy z Nathem i Amy do pocałunku są dedykowane dla Olesław Nathaniel <3 
Rozdział znowu krótki, ale mam taki sposób, żeby pisać tego typu długości a w takim czasie jak dotychczas ;).
No i oczywiście bardzo bardzo bardzo baaaaaardzo proszę, aby komentować mojego blooga :*.
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 6

- Wyłaź ! Już ! - krzyknął do mnie ten gościówa.
Że co ? Już mnie zobaczył ? Jak mnie znalazł ? Skąd wiedział, że tu jestem ? Przecież mnie nie widział ! 
Próbowałam udawać, że mnie tu nie ma, że ma przywidzenia. Więc bardziej zagłębiłam się pod łóżkiem, próbując zrobić to bezgłośnie. Jednak im dłużej nie dzwoniłam po policję, tym czułam się bardziej niebezpiecznie...Przez tego...złodzieja ? Chyba tak...Może nawet to ten sam jest, co wczoraj. W parku... Albo jeszcze lepiej ! Może to porywacz...? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi...
Czułam się bezradna...Na pewno, jakbym zaczęła mówić do telefonu, ON by mnie usłyszał...Pewnie mógłby mi nawet podciąć gardło. 
Boję się ! Naaaathaaan !!! Przywołuję cię !!! JUŻ ! NATYCHMIAST !!!

- Hej...Słońce, nie myśl, że sobie, że cię tak samą zostawię ! - i zaśmiał się.

Cccoo ? Czzzyli już nie mam szans...Albo mnie zabije, albo mi coś bardzo bardzo bardzo złego zrobi...Nie myślę, żeby sobie odpuścił. No dobra, siedzimy dalej. Dobrowolnie nigdy nie wyjdę ! 

- No wychodzisz ty czy nie ?! Może mam ci pomóc ?! - krzyknął znowu.

Ja dalej nic sobie z tego nie robię, ponieważ nie miałam najmniejszego zamiaru wychodzić !
Od jego przyjścia do teraz minęło chyba już może z 40-45 minut...Trochę długo, nawet nie czułam jak ten czas szybko leci...
Cały czas patrzyłam spod łóżka na nogi tego gościa. Po chwili zauważyłam, jakby chciał się zniżyć. Tak też zrobił, a kiedy był już na moim poziomie, zaczął się patrzyć na mnie...Takim wzrokiem, jakby chciał mnie zjeść...Dziwne...
I ! I nagle mnie olśniło ! Co jeśli ten...Ten...No ok, ten "zboczeniec" chce mnie no wiecie...Ekhm ? (SRY NIE UMIEM PISAĆ O TAKICH RZECZACH XD) Taka opcyja tyż istnieje...
Patrzyliśmy tak na siebie kilka sekund, aż sobie przypomniałam. No przecież, ja nie chciałam, żeby mnie zobaczył ! A teraz tylko pogorszyłam sprawę...
Szybko odwróciłam głowę. Jednak on był szybszy i zwinnie złapał mnie w tali i wyciągnął spod łóżka. 
Zaskoczyło mnie to. On nie był taki miły. No w sumie, czemu się dziwić ? To jakiś bandzior...Na pewno. 
Dlaczego nie był taki miły ? Bo od razu jak mnie wyczołgał spod łóżka zakrył mi usta ręką i wyprowadził z sypialni. 
Weszliśmy do salonu. Rzucił mną na kanapę z dużej odległości, dlatego zabolała mnie głowa. Po tym podszedł do mnie i nakleił na usta taśmę. Taką, jak w filmach. 
Na chwilę poszedł do kuchni. Nie wiem po co. Po chwili wrócił z krzesłem w rękach. 
Postawił je przodem do drzwi. Krzesło było w odpowiedniej odległości, aby można było drzwi otworzyć na oścież. 
I tu zaczęła się męczarnia.
Podszedł do mnie i pociągnął za nadgarstek. Wstałam przymusowo.
Posadził mnie na krześle i rozkazał:

- Siedź tu ! Zaraz przyjdę - poszedł do kuchni.

Musiałam !
Po prostu musiałam !
Wstałam z krzesła.
Podeszłam do drzwi, na moje wielkie szczęście były blisko.
Otworzyłam je. Wyszłam. Spojrzałam jeszcze w stronę kuchni...Jeszcze nie wyszedł.
Zamknęłam je. 
Zeszłam szybko po schodach.
Pacnęłam się w czoło. Przecież mogłam pójść do pani przewodniczki...Nie, nie. Jej i tak nie ma bo z tego co pamiętam, to zabrała gdzieś Natha...
Wybiegłam przed hotel...
Nie, nie wróć, Amy ! Wróć do hotelu !
Tak. Wróciłam do recepcji.

- Pomóżcie mi !! - krzyknęłam z płaczem do recepcjonistki.
- Dobry wieczór pani. Co się stało ? - spytała zdziwiona.
- Dobry. Ja jestem Amy Michel. Przyjechałam tu do hotelu na obóz. Jest nas spora grupka. W moim pokoju jest jakiś bandzior...Mojego współlokatora pokoju nie ma. Wyszedł. Nie wiem, co ON mi chce zrobić ! - wykrzyczałam.
- Spokojnie. Ale kto ? Jaki bandzior ? - znowu spytała wyraźnie zszokowana.
- Nie wiem ! Nie znam go ! Włamał mi się do pokoju niedługo po tym, kiedy mój towarzysz wyszedł !
- Dobrze...Proszę tu - i zachęciła mnie ruchem ręki, abym do niej podeszła. Tak też zrobiłam. Zaprowadziła mnie do łazienki personelu. Recepcjonistka podeszła do swojego współpracownika i coś szeptała do niego. Ten kiwał głową ze zrozumieniem.
Wróciła do mnie. Wzięła telefon z kieszeni.

- Halo ? Dobry wieczór. Proszę jak najszybciej przyjechać pod - piiiip (ulica xD) -. Zdarzyło się włamanie. Szybko ! - i zakończyła rozmowę - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze...Zaraz przyjadą i go zabiorą...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Dzieeeeńdooobry !!!
Hehe;p sorki że tak późno. Rozdział - no dobra, przyznam - jest dziś ciekawszy na pewno od reszty. W końcu coś się dzieje ! Oczywiście też przepraszam za to, że jest taaaki króciutki :/ Więęęc...Do następnego miśki ! :)
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 5

Dziś również dedykacja rozdziału dla Olesław Nathaniel :*.

****
Nathan poszedł w moje ślady. Ja jednak po chwili zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Wyszłam po 10 minutach, po czym poszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Zjadłam i poszłam spać. Poprawka. MIAŁAM zamiar spać, ale nie mogłam zasnąć. Pan Sykes już dawno chrapał...No nie, on jest niemożliwy ! A jakby teraz złodziej wszedł do domu ? Nie myślałabym o tym, gdybym wiedziała, co stanie się jutro...
Leżałam w łóżku i rozmyślałam o dniu, który minął. Podsumowując: pobudka na podłodze, pytania do Nathana o tajemniczym wyjściu - oczywiście niczego ciekawego się nie dowiedziałam, wyjście z chłopakiem do parku, złodziej...Nic ciekawego...No dobra, złodziej to w końcu jakieś zjawisko...
Rozmyślałam i rozmyślałam, jednak wreszcie zasnęłam.

****
Rano obudziłam się (na szczęście) nie na podłodze. Uśmiechnięta w dodatku. Spojrzałam w bok...Nathan leży na swoim łóżku. Usiadłam i przeciągnęłam się. Nie obyło się bez ziewania. Wstałam i poszłam do łazienki ubrać się. Kiedy wyszłam, Nathan oczywiście mnie zaskoczył. Siedział na krześle. Ba, nawet ubrany był. Zrobiłam wielkie oczy w jego kierunku i szczena mi opadła. Jak on to robi ??? Nie wiem. Nie przejmowałam się tym. 
Potem zadzwonił dzwonek, a po chwili do naszego pokoju weszła obsługa ze śniadaniem, a razem z nią nasza przewodniczka.
- Dzień dobry. Jak się spało ? - zapytała.
- Dobrze - odpowiedziałam.
- Mi również - zaraz po mnie odpowiedział Nathan i uśmiechnął się.
- Idziemy dzisiaj na przechadzkę po okolicy. Można powiedzieć, że to jest taka wyprawa - uśmieszek
- Super ! - krzyknęliśmy chórem, po czym wstaliśmy z krzeseł z zachwytu. W sumie nie wiem, czym tu się ekscytować, ale no jakoś tak zareagowałam.
- No dobrze. Przyjdę po was, to znaczy zbiórka przed hotelem 15.30. Bądźcie punktualnie - i wyszła.
Zjedliśmy, pooglądaliśmy telewizję...Czas na zleciał szybko do tej 15.
Ja od razu, kiedy zobaczyłam na zegarku 14.59 poleciałam do łazienki. 
Umalowałam się, przypudrowałam nosek i tak dalej. Wyszłam z łazienki. Hmm...Co by tu ubrać...No, na pewno nic specjalnego. Przecież to tylko przechadzka po okolicy, jak to nazwała przewodniczka. Ubrana razem z Nathanem wyszłam przed hotel. Była już spora gromadka, jednak było punktualnie 15.30. Podeszliśmy do grupki i poczekaliśmy na resztę. Nie długo. Po 5 minutach wyruszyliśmy.
Najpierw skręciliśmy do parku. Tu już byłam, więc nie muszę opowiadać tych pięknych widoczków. Potem na plac zabaw. O dziwie, pani zgodziła się na prośby innych, żeby mogli tu chwile zostać i się pobawić. Pewnie, że to dziwne, ale takie ludzie to też ludzie i potrzebują trochę rozrywki.
Nathan pociągnął mnie w biegu za rękę w kierunku huśtawek. Lubię huśtawki. A zwłaszcza uwielbiam się na nich huśtać. 
Wracaliśmy już do domu. Było już po 19. Kiedy weszliśmy do naszego pokoju, ja od razu skierowałam się do łazienki wykąpać się. Tak, WYKĄPAĆ, ponieważ nie chciało mi się brać prysznica. Wyczarowałam w wannie wodę z pianą i do niej weszłam. Luksus. Pełny luksus. Mogłabym tak siedzieć godzinami.
W czasie relaksującej kąpieli w wannie po jakiś 10 minutach usłyszałam pukanie do drzwi, po czym nastała cisza. Pewnie wtedy Nathan szedł otworzyć. Potem głosy - pewnie z kimś rozmawiał. Były one ciche, dlatego nic nie zrozumiałam i też nie potrafiłam określić płci tego kogoś kto przyszedł. Nathan chwilę z tym ktośem rozmawiał. Usłyszałam kroki do kuchni. Później jakby do mnie, jakby Nathan chciał do mnie wejść. Jednak nie nacisnął klamki. Kroki znowu się oddalały, po czym usłyszałam zamknięcie drzwi. Nie przejmowałam się tym.
Po 20 minutach wyszłam z łazienki. Zaskoczyłam się, kiedy Nathana nie było w pokoju. Zamiast niego na komodzie koło łazienki leżała karteczka.

Hej
Pewnie kiedy kąpałaś się słyszałaś dziwne odgłosy. To była pani przewodniczka. Przyszła po mnie. Tak, w tej sprawie o której nie chciałem ci mówić. Nie wiem kiedy wrócę. Do zobaczenia xx ! Nathan

A więc to tak ! Zostawił mnie, porzucił, zostawił ! Na pastwę losu ! No nie ! Ok, nie histeryzujmy. Na pewno za niedługo wróci. Ogarniemy się, a Pan Nic Nie Chce Powiedzieć Bo Tak wróci później. 
Najpierw postanowiłam zadzwonić do rodziny. No tak, jest późno. Mogą spać. W sumie ja też już powinnam. Na zakończenie tego przepięknego dnia jednak zjem coś. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie tosta (narobię wam smaka, to jest mój cel ! xD) po czym wróciłam do salonu. Zjadłam oglądając telewizję. Potem poszłam się położyć. Pana Tajemniczego dalej nie było, jeszcze nie przyszedł. Jak tylko wróci postaram się wyciągnąć od niego wszystko...Zamyślenia jednak przerwało mi grzebanie w zamku. No tak, kto inny mógłby to być, jak nie Pan Sykes ? Grzebał i grzebał w tym zamku i nie mógł wygrzebać. Po pięciu minutach zdecydowałam się pomóc niezdarze. Podeszłam do drzwi, lecz stwierdziłam, że lepiej nie kusić losu. Najpierw spojrzałam przez wizjer...To. Nie. Był. Nathan...W takim razie kto to był ? Złodziej ? Niemożliwe...A jednak ! Modliłam się, żeby ktoś nagle zaczął się martwić o mnie. Ten idiota akurat musiał wyjść, kiedy ten niewadomokto miał zamiar się włamać ?! Boże...Co robić ?! Co robić, co robić...Nie wiem...Może zadzwonię po policję ? Nieee...Za dużo hałasu...Chociaż obawiam się, że i tak będę musiała. Może jednak zadzwonię po przewodniczkę ? Złapałam telefon, po czym pacnęłam się w czoło. Przecież ja nie mam numeru telefonu do niej. Tak samo z Nathem. No cóż, trzeba czekać. Nie ! W żadnym wypadku czekać ! Amy, chcesz, żeby ten niewadomokto, co stoi przed twoimi drzwiami napadł na ciebie ? Zadźgał na śmierć ? Podciął gardło ? On pewnie wszystko by mógł mi zrobić ! Dobra...Dzwonię po policję...I nagle...I nagle drzwi się otworzyły...Do pokoju wszedł jakiś gość w czarnym przebraniu. Wstrzymałam oddech...Chciałam wiedzieć, czy jest sam, czy może przybył do mnie z towarzyszami. Sam. Ufff...To dobrze. Jednak to nie zmienia faktu, że dalej tam jest. Dalej tam stoi i ma zamiar mnie zabić. Prawdopodobnie. Tak myślę. Szybko pobiegłam bezgłośnie do jakiegoś pokoju. Nie wiem do jakiego, bo było ciemno. Wszędzie. Wpadłam pod (obstawiam, że sypialnia ! :D) łóżko. No tak, jak małe dziecko. No ale co zrobisz, jak w twoim "domu" jest złodziej/porywacz ktokolwiek, kto chce cie zabić ? Zwinnie poczołgałam się tak, aby nie było mnie widać. Chciałam szybko, jak najszybciej zadzwonić po policję. Sprawdziłam w kieszeni...Cholera ! Został na fotelu w salonie...Chwila, przecież jest też druga kieszeń...Jest ! Wspaniale ! teraz tylko 997...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Siemaneczko ludziszka !
No, jest rozdział. Wiem, że krótki ale to dla pewnej osóbki, która mnie o to prosiła. Miał być jutro, ale jest dzisiaj :) . W końcu coś się dzieje ! Cieszycie się ? (tak wiem, że nie mam grona fanów, ale i tak piszę w liczbie mnogiej xD) No ja wiem, że się cieszycie ! Ograniczę się z dodawaniem rozdziałów. To na pewno. Więc...Do następnego rozdziału ! Myślę, że w tym tygodniu się jeszcze pojawi :) .
Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.